Zagi: Im bardziej ktoś mnie próbuje ograniczyć, tym bardziej szukam jakichś bocznych ścieżek (wywiad)

O kroku w stronę niezależności, inspiracjach w czasie lockdownu, nowej misji odkrytej podczas pandemii i Prześwicie – albumie stworzonym ze słuchaczami podczas live sesji, opowiada Zagi.

Marta:  Jak się masz w pandemicznej rzeczywistości?

Zagi: Jakoś leci, staram się wymyślać sobie jakieś kreatywne zadania, a jeśli wszystko się uda, to w marcu zagram rekordową liczbę koncertów. W tym miesiącu mam zaplanowanych sześć house-gigów, niektóre solo i niektóre w duecie.

W tym roku wypada 10 lat Twojej muzycznej kariery. Co powiedziałabyś tej Zagi sprzed dekady?

Przede wszystkim powiedziałabym, żeby słuchała się własnej intuicji i to, że ktoś jest z wielkiej wytwórni albo jest niesamowicie znanym managerem, niekoniecznie znaczy, że wie lepiej. Myślę, że to by była taka rada – żeby robić swoje po prostu.

A propos Twojej rady, aby robić swoje – słyszałam, że ostatnio poszłaś w stronę niezależności i otworzyłaś z przyjaciółmi własną wytwórnię – Popcorn Records.

Tak! Od dłuższego czasu planowałam bardziej niezależną ścieżkę, we wrześniu razem z moim zespołem zdecydowaliśmy, że czas coś z tym zrobić. Na dobrą sprawę, to już po premierze EP-ki Drapacz Chmur (wyd. Warner Music Poland, 2018) miałam w planach, by kolejne wydawnictwo było niezależne – tylko wtedy jeszcze nie miałam śmiałości, aby podjąć krok założenia własnej wytwórni. Jednak przez lata zbierałam know-how, pracowałam w dwóch agencjach koncertowych, w wytwórni w dziale promocji, byłam i jestem własnym managerem, organizuję sama koncerty, wymyślam kampanie – także stało się!

Co Cię przekonało do podjęcia tego kroku?

Przede wszystkim to, że mam ze sobą naprawdę super zespół, na który mogę zawsze liczyć. W całym moim muzycznym projekcie, który od 10 lat uprawiam pod pseudonimem Zagi, dotychczas zajmowałam się wszystkim sama   począwszy od pisania piosenek (co kocham robić), po aranżację, nagrywanie, wymyślanie scenariuszy teledysków, montowanie ich, postprodukcja (np. ostatni teledysk >>Kosmos<< sama rysowałam). Zajmuję się też całą oprawą graficzną projektu, promocją, organizuję koncerty generalnie jest co robić. Od dwóch lat jednak mam super ekipę, mój wspaniały zespół, który mnie mega wspiera i pomaga te wszystkie plany, pomysły i projekty realizować. Stwierdziliśmy, że skoro i tak na dobrą sprawę jesteśmy ekipą, która robi to wszystko, czym powinna zajmować się wytwórnia, to może warto to zalegalizować i faktycznie otworzyć wytwórnię? Tak powstało Popcorn Records!

Chciałabym wrócić do Twojej twórczości. Patrząc przekrojowo, można zauważyć duże zmiany w Twoim image’u. Nie wiem, czy poznałabym tamtą Zagi z czasu pierwszej długogrającej płyty. Zmieniłaś się wizualnie, ale czy zauważasz również jakąś zmianę w swojej muzyce i w sposobie w jaki tworzysz?

Wydaje mi się, że u mnie wygląd idzie w parze z moją muzyczną twórczością i ewoluuje razem z nią. Rzeczywiście, można to najbardziej zobaczyć na okładkach moich płyt, że z każdym albumem nie jestem takim samym człowiekiem (śmiech). Zdaję sobie z tego sprawę. Pamiętam, jak kiedyś grałam koncert gdzieś w górach i tam na plakacie zamieszczono moje zdjęcie właśnie z zupełnie innej płyty, a ja przyjechałam w totalnie innych włosach i z początku nikt nie wiedział, kim jestem (śmiech).

Gdy czuję się bardziej radosna, to wtedy widać to gdzieś w mojej fryzurze i w strojach. W Drapaczu Chmur czułam się trochę taką „bad bitch” w krótkich włosach. Więc tak, to wszystko u mnie widać i od środka i z zewnątrz, pod tym względem jestem emocjonalnie transparentna.

Czytałam też, że każda płyta to dla Ciebie zamknięcie pewnego rozdziału. Czy nadal podchodzisz tak do tworzenia? Te krążki zamykają jakieś etapy w Twoim życiu?

Tak, do tej pory to cały czas się sprawdzało. Nawet Prześwit, czyli najnowszy album, który stworzyłam wspólnie ze słuchaczami, też jest zamknięciem pewnego etapu– bo mam nadzieję, że nie będzie kontynuacji następnego pandemicznego albumu, że mamy to już za sobą, a na horyzoncie są jakieś lepsze perspektywy (śmiech). Nie wiem, jak będzie z tymi przyszłymi płytami, bo ja też cały czas się zmieniam i zaczynam czuć, że ten punkt, w którym teraz jestem, będzie bardzo długi w stosunku do tych wszystkich etapów wcześniejszych. Przynajmniej bardzo bym chciała, żeby on był długi, bo niedługo mam 30. urodziny i nie chciałabym, żeby tam czwórka za chwilę się pojawiła, więc będę go jak najbardziej rozciągać w czasie (śmiech). Zobaczymy. Na razie nic nie mówię, bo nie ma co za bardzo wychodzić z myślami naprzód.

Zagi – Kosmos / Prześwit

Czyli masz już jakiś materiał na kolejną płytę?

Tak, pewna płyta jest praktycznie gotowa. W lutym 2020 weszliśmy do studia, nagraliśmy razem z moim zespołem album. Całą jesień i zimę pracowaliśmy nad tym materiałem, żeby to aranżacyjnie fajnie ugryźć. Byliśmy już tak ograni z tymi utworami, że chcieliśmy wypuścić krążek i zagrać z nim trasę. Ale właśnie wtedy nastąpił lockdown i nie wiedzieliśmy, co z tym fantem dalej począć. Mamy nawet gotowy teledysk do pierwszego singla, który miał ten krążek zapowiadać. To też jest zabawne, bo jak teraz oglądamy ten klip, który był nakręcony w marcu 2020, to widzimy, jak mocno zmieniliśmy się przez ten czas, a jak poczekamy jeszcze z nim kolejny rok, to chyba sami się nie poznamy (śmiech). Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda nam się go w końcu wypuścić.

Nie wybiegając za bardzo w przód, chciałabym teraz przejść do Twojego najnowszego albumu o nazwie Prześwit, który tydzień temu miał swoją Empikową premierę. Niezwykły jest fakt, że jest to już trzecia premiera tej płyty.

Ta płyta jest pod wieloma względami inna od wszystkich, bo nie wiem, czy jest jakiś krążek, który doczekał się trzech premier i to jeszcze w tym samym wydaniu (śmiech). Ale rzeczywiście to wyszło w ten sposób, że w sierpniu miała miejsce premiera w streamingu, która nie zbiegła się w czasie z premierą fizyczną, która z kolei odbyła się we wrześniu dzięki akcji crowdfundingowej. Nasi słuchacze zrzucili się na to, aby ten album mógł doczekać się fizycznej wersji. 

We wrześniu również nasza wytwórnia dopiero została oficjalnie otwarta i w tamtym momencie nie zdążyliśmy nawiązać współpracy z żadnym dystrybutorem, bo wszystko działo się bardzo szybko i dość spontanicznie, również z uwagi na to, że ten album był dla nas totalną niespodzianką – nie był planowany. Natomiast wszystko udało nam się pięknie zorganizować i równo 6 miesięcy po premierze fizycznej, Prześwit stanął na półkach w sieci sklepów EMPIK!

Spójrzmy teraz na zawartość Prześwitu, bo ta płyta, jak wspomniałaś, jest inna od wszystkich i powstawała w wyjątkowy sposób – pisałaś ją z fanami podczas transmisji prowadzonych na YouTube’ie w lockdownie. Nie bałaś się wpuścić osób trzecich do tak intymnej sfery, jak proces powstawania Twoich utworów? Czy wręcz przeciwnie, ta zgoda na „prześwit” do Twojego muzycznego świata była ekscytująca?

Na początku to była tylko taka próba zaktywizowania moich słuchaczy, miłego spędzenia wspólnie czasu pomimo zamknięcia – taki eksperyment. Wszystko zaczęło się od #podomutour – czyli trasy po moim mieszkaniu. W kuchni odpowiadałam na pytania – to był meet&greet, w salonie, na main stage, zagrałam koncert, no i właśnie w sypialni, gdzie zwykle piszę swoje piosenki, odbył się songwriting camp. Najpierw jeden, drugi, aż w końcu jedenasty.

Stresowałam się bardzo, bo, tak jak mówisz, tworzenie jest bardzo intymną sferą i nie byłam pewna, czy będę w stanie się tak kreatywnie uzewnętrznić w momencie, w którym wiedziałam, że ktoś będzie na mnie patrzył – więc jak nie wpadnę na żaden pomysł, to trochę przypał. Ale też zachęciło mnie to, że brałam już wcześniej udział w różnych songwriting campach. Współpracuję z taką kolaboracją producentów The Foxxes i przez lata tworzyliśmy razem piosenki, więc miałam doświadczenie w pisaniu z innymi ludźmi i z biegiem czasu stałam się bardzo otwarta na taką współpracę. Przestałam się bać mówić swojego zdania czy w ogóle rzucać pomysłami i dzielić się szkicami, których ktoś niezajmujący się muzyką mógłby totalnie nie zrozumieć. Wynika to z tego, że jak jesteś w procesie pisania piosenki, to zdarza się, że na początku są to totalne głupoty, zarysy słów, nieczytelnych melodii.

Czasami rzeczywiście okaże się, że ten pierwszy wers jest już tym właściwym, a czasami trzeba zacząć od takiego „cokolwiek”, żeby złapać ilość sylab, które są potrzebne w melodii, którą akurat nucę. Więc na pewno bałam się takiej oceny, że ktoś może w ogóle pomyśleć, co ja wyprawiam, ale przez to, że pierwszy songwriting camp podczas #podomutour okazał się sukcesem i rzeczywiście wyszło nam coś fajnego, to stwierdziłam: „Co ja będę robić przez najbliższe pół roku? Muszę coś zrobić ze swoim życiem (śmiech), w coś tę energię włożyć i czymś zająć głowę”.

I świetnie Ci to wyszło!

Nam wyszło! Dziękuję! (śmiech)

Zagi – Niepokoje / Prześwit

No właśnie, zostając na chwilę przy zaangażowaniu fanów w proces tworzenia czy pamiętasz jakąś sytuację podczas pisania piosenek, gdy zdarzył się jakiś efekt „wow”, genialny pomysł słuchacza, który wbił Cię w podłogę?

Tak, były takie momenty, szczególnie jakieś kluczowe słowa, choć oczywiście w tej chwili nic konkretnego mi do głowy nie przychodzi. Ale pamiętam takie sytuacje, które oczywiście bardzo ekspresyjnie wyrażałam na transmisjach, gdy bardzo się czymś podekscytowałam i myślałam, że wyskoczę z siebie. Super jest to, że w tych live’ach brali udział moi słuchacze, którzy gdzieś tam przez ostatnie lata wyczuli trochę mój styl, wiedzieli, co ja lubię. Także jak najbardziej zdarzały się takie sytuacje i to było mega inspirujące, że słuchacze chcieli się dzielić swoimi pomysłami. Niektórych też zachęciłam, aby zaczęli tworzyć własne piosenki, więc poniekąd stało się to trochę moją misją, by inspirować innych.

Czyli wzajemnie się inspirowaliście. A czy któryś z songwriting campów był wyjątkowo trudny? Która piosenka powstawała najdłużej?

Takim pierwszym utworem, który zajął nam najwięcej czasu był Lazur i tak w sumie mu zostało do samego końca, bo do ostatniej chwili nie byliśmy przekonani razem z moim zespołem i producentem Michałem Wrzosińskim, w jakim kierunku chcemy pójść z nim aranżacyjnie. W końcu nas jednak oświeciło, jakoś ostatniego dnia nagrań (śmiech).

Ten utwór wspólnie z moimi słuchaczami tworzyliśmy przez dwie transmisje, co jest wyjątkiem, bo większość Prześwitowych utworów powstawała w trakcie jednej transmisji, która trwała tak średnio od 2,5 do 3 godzin. Dla niektórych to może być długo, dla niektórych krótko – nie wiem tak naprawdę, jakie są wyobrażenia ludzi na temat tego, ile trwa napisanie piosenki.

Ostatecznie jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego Lazuru – przez charakterystyczny synth i przestrzenną gitarę stał się najbardziej wyróżniającym się utworem z płyty – bardzo go lubię, dlatego został singlem.

Zagi – Lazur / Prześwit

Ja też obejrzałam kilka z Waszych streamów z procesu tworzenia i to jest super, że możemy tu zobaczyć, jak piosenka powstawała, bo zwykle widzimy tylko końcowy efekt.

No właśnie mam nadzieję, że znajdą się tacy zagorzali słuchacze, którzy będą chcieli wracać do tego procesu, bo to jest rzeczywiście taka niecodzienna sytuacja, że można od początku do końca zobaczyć, jak piosenka powstaje. Ja bym chciała kiedyś tak móc wejść np. do głów Beatlesów.

Wracając do tego, o czym już powiedziałaś, do Twoich koncertów #podomutour. Jak czułaś się na takich domowych koncertach, przed kamerą, bez publiczności?

Pierwsze występy były trochę dzikie ze względu na brak braw między piosenkami i brak możliwości fizycznego zobaczenia i usłyszenia reakcji na moje żarty czy opowieści. Jednak dzięki temu, że już od jakiegoś czasu prowadzę kanał na YouTube, przez jego budowanie oswajałam się stopniowo z kamerą i to spowodowało, że na tych domowych koncertach online było mi bardzo dobrze. Również mój mąż, Michał Wrzosiński, który jest też producentem tego albumu, pomagał mi, aby tę domową trasę przyjemnie dźwiękowo zrealizować. 

W ogóle podczas pandemii obudziła się we mnie taka misja, która mnie napędzała do działania, bo tych wydarzeń online – różnego rodzaju, prowadziłam mnóstwo, od koncertów, przez songwriting campy, aż po warsztaty gry na ukulele. Zrozumiałam, co chcę robić, w jakim kierunku iść i co chcę wywołać u moich słuchaczy. Odkryłam to, że chcę mobilizować do działania, poprawiać humor i zachęcać do kreatywnego spędzania czasu. I to mnie bardzo napędza.

Wspomniałaś, że chcesz pobudzać ludzi do kreatywnego spędzania czasu. Mi wiele osób mówiło, że podczas lockdownu, gdy byli zamknięci w czterech ścianach, brakowało im jakichkolwiek bodźców do bycia kreatywnym. U Ciebie, zdaje się, zadziałało to w drugą stronę i wulkan kreatywności wybuchł.

Wydaje mi się, że to dzięki temu i przez to, że jestem pracoholikiem. Nie potrafię nic nie robić i w momencie, gdy ktoś mi zabiera perspektywę tych wszystkich działań – a miało dziać się dużo, bo mieliśmy grać supporty przed Kwiatem Jabłoni, przed Natalią Przybysz, wydać nową płytę – w końcu niezależnie, to mój mózg wtedy oszalał i zaczęłam wypluwać z siebie przeróżne pomysły. Tak to jakoś u mnie działa, że im bardziej ktoś mnie próbuje ograniczyć, tym bardziej szukam jakichś takich ucieczek i ścieżek bocznych, żeby jednak coś mimo wszystko robić, działać. Nie wyobrażam sobie, jakbym miała tak przezimować przez cały rok, musiałam czymś zająć głowę.

A czy podczas pandemii odkryłaś jakieś nowe źródła inspiracji, które być może były zagłuszone w biegu codziennego, zwykłego życia?

Właściwie to, że mogę wyciągnąć pomysły i historie od innych osób było bardzo ciekawym doświadczeniem. To mnie bardzo zachęciło do wspólnego działania. Ostatnio nawet spotkaliśmy się z moim gitarzystą i zaczęliśmy razem coś tworzyć, co dla mnie jest niezwykłe, bo z reguły piosenki pisałam w pojedynkę. Zawsze to był dla mnie taki czas trochę magiczny, trochę depresyjny, ponieważ z reguły czerpałam inspiracje z takich smutniejszych przeżyć, których miałam w swojej historii dosyć sporo.

Teraz jestem w takim momencie w moim życiu, że zażegnałam trochę to dzieciństwo, wyszłam za mąż, jestem na totalnie innym etapie, badam grunt i staram się czerpać inspirację z innych, nowych rzeczy. Czasem gdy złapie mnie taka myśl o przeszłości, to wczuwam się w to i wyciągam mroczniejsze klimaty. Staram się zagłębiać w swoje psychologiczne rozkminy, obserwacje świata i to też jest ciekawe. 

Podczas pandemii dzięki współpracy z marką Ortega i sklepem muzycznym Rig Expert sprawiłam sobie mandolinę i zaczęłam się na niej uczyć grać.

Zagi – Hologram / Prześwit

Chciałam Cię zapytać też o wrażenia z procesu twórczego Twoich dwóch płyt długogrających. Pierwsza Kilka lat, parę miesięcy i 24 dni to wybór piosenek z okresu 10 lat tak naprawdę, druga Prześwit powstała w kilka miesięcy we współpracy z fanami. Jakie widzisz atuty a może też wady tych dwóch, tak odmiennych, sposobów tworzenia?

Plusem w Prześwicie jest na pewno to, że jest najbardziej aktualny jeśli chodzi o to, co teraz czuję i w jakim miejscu mentalnie się znajduję. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, by tak szybko nagrać, wyprodukować i wypuścić płytę.

Natomiast premiera albumu Kilka lat… wiązała się dla mnie z ogromnymi emocjami, ponieważ składał się z utworów, które powstawały na przestrzeni wielu lat – to taka składanka piosenek, w których opisywałam historie, które miałam jeszcze nieprzepracowane, np. jednego utworu nie byłam w stanie zaśpiewać w studio, bo łzy cisnęły mi się do oczu. Dlatego utwór Liść nagrywałam u siebie w pokoju, z butelką wina, bo tylko w ten sposób mogłam go zaśpiewać. To była dla mnie taka podróż w przeszłość. Musiałam jeszcze raz rozwarstwić te utwory, które gdzieś tam pojawiały się na moich poprzednich wydawnictwach, musiałam to jeszcze raz przepracować, jeszcze raz nagrać, spojrzeć na te numery zupełnie od nowa.

Jeszcze jedno pytanie na koniec – jakie masz plany na najbliższy rok?

Ja trochę się boję mówić o tych swoich planach, bo gdzieś przeczytałam, że jeśli powie się komuś o czymś, co się planuje, to człowiek jest już tak usatysfakcjonowany tym, że się podzielił z kimś swoim planem, że jest to podobne uczucie do tego, jakby coś już zrobił. Ale mogę powiedzieć, że właśnie wyszedł debiutancki singiel Patryka Szczepanika pt. 5173 który współtworzyłam i w którym gościnnie zaśpiewałam. Ten singiel zapowiada jego debiutancki album, który wydajemy w naszej wytwórni Popcorn Records, także będziemy mieli co robić!

A jeśli chodzi o moją twórczość, na pewno chciałabym poświęcić jeszcze trochę czasu Prześwitowi, dokończyć serię #prześfeat sessions, wypuścić jeszcze ze dwa teledyski. Bardzo chciałabym też zagrać trasę koncertową z tym albumem, chyba dopiero wtedy poczuję, że etap Prześwitu został odpowiednio zakończony.

Z tego co widzę, jesteś człowiekiem-orkiestrą – piosenki, teledyski, wytwórnia.

Jak się o tym tak z boku usłyszy, to faktycznie można otworzyć usta ze zdziwienia, ale to co robię sprawia mi wielką frajdę i bardzo się tym wszystkim cieszę!

To w takim razie życzę Ci powodzenia we wszystkich Twoich projektach.

Patryk Szczepanik ft. Zagi – 5173

About Zeen

Power your creative ideas with pixel-perfect design and cutting-edge technology. Create your beautiful website with Zeen now.

Więcej wpisów
Rzeka smutku, rzeka akceptacji. Patrick Wolf powraca EPką “The Night Safari” (recenzja)