Nancy Wilson, You and Me, album cover
Nancy Wilson, You and Me, album cover

“Pandemiczny prezent dla fanów” – Nancy Wilson – „You and Me” (recenzja)

Na solowy, studyjny album Nancy Wilson przyszło nam czekać ponad… 45 lat. Ale, jak się okazuje, warto było. Debiutancki krążek artystki – You and Me – to wyjątkowa, stylistycznie zupełnie odbiegająca od brzmienia Heart, eteryczno-eklektyczna mieszanka 8 autorskich utworów i 4 nieoczywistych coverów. Sentymentalna, wzruszająca, pełna ukrytych znaczeń i kilku pięknych hołdów. Warto sprawdzić.

Solowy debiut znanej przede wszystkim z zespołu Heart, Nancy Wilson, to moim zdaniem jedna z najciekawszych propozycji wydawniczych ostatnich tygodni. Zapewne większość kojarzy artystkę jako gitarzystkę, autorkę tekstów i wokalistkę wspierającą wspomnianej wyżej grupy. I słusznie, bowiem Nancy, razem ze swoją siostrą Ann, od przeszło 45 lat są frontmankami (i zarazem licząc od samego początku jedynymi stałymi członkiniami) tego jednego z największych rockowych, multi-platynowych bandów. Grupa, wprowadzona w 2013 roku do Rock & Roll Hall Of Fame, powstała w czasach, gdy kobiety wciąż były rzadko spotykane na totalnie zmaskulinizowanej scenie rockowej. Jeszcze rzadziej wówczas zakładały i prowadziły swoje własne zespoły. Siostrom Wilson nie sposób więc odmówić siły i determinacji. Jestem pełna podziwu dla ich obu, ale przyznać muszę, że z tego duetu to właśnie Nancy była zawsze moją cichą faworytką. Po pierwsze – uważam, że jest jedną z najlepszych rockowych gitarzystek. Po drugie – lubię jej ciekawy, lekko chropowaty wokal. I “last but no least” – jest według mnie świetną kompozytorką. Ścieżki dźwiękowe do filmów: Say Anything, Jerry Maguire, Almost Famous, Vanilla Sky czy Elizabethtown niech będą tego najlepszym przykładem. Cieszy mnie więc, że po 16 albumach wydanych wspólnie z Heart, postanowiła stworzyć coś całkowicie indywidualnego.

Solowy, debiutancki album You and Me artystka nagrała w czasie lockdownu we własnym studiu w Kalifornii. Krążek, jak powiedziała o nim sama autorka, jest „pandemicznym prezentem dla fanów”. Wydany 7 maja 2021 roku nakładem wytwórni Carry On Music album, emanuje mądrością, dojrzałością i autentycznością. A także swego rodzaju wielowymiarową sentymentalnością.

You and Me to wydawnictwo całkowicie wykraczające poza stylistyczne granice Heart. To wyjątkowa mieszanka eterycznych, literackich ballad, eklektycznych coverów i kilku wzruszających, pełnych ukrytych znaczeń hołdów.

Na albumie znajduje się 12 utworów, w tym 4 mniej lub bardziej aranżacyjnie zbliżone do oryginałów covery: Bruce’a Springsteena (The Rising), Simon & Garfunkel (The Boxer), Pearl Jam (Daughter) oraz the Cranberries (Dreams). Ten ostatni, nagrany przez artystkę wspólnie z Liv Warfield, spotkał się ze słabym przyjęciem większości dziennikarzy i krytyków muzycznych. Pojawiło się wiele głosów, jakoby kawałek ten był tu zupełnie zbędny. Jedni wskazywali, że stylistycznie nie pasuje do całej płyty, inni, że genialny w wykonaniu Dolores O’Riordan utwór, stracił na swej mocy w aranżacji Wilson. Nie zgodziłabym się z tymi opiniami, uważam, że ten nieco stonowany, ale dość wierny oryginałowi cover, dobrze wpasowuje się w charakter płyty. Choć rzeczywiście może nie jest jednym z moich faworytów, z całą pewnością jednak zupełnie mi tu nie przeszkadza.

Na szczególną uwagę zasługuje według mnie kilka innych kompozycji. W pierwszej kolejności – otwierający album, tytułowy utwór You and Me. To piękna, delikatna ballada zadedykowana zmarłej matce sióstr Wilson, którą artystka napisała we współpracy ze swoją wieloletnią współpracowniczką Sue Ennis. Stonowana, niemal indie-rockowa linia melodyczna doskonale współgra tu z prostym i bardzo osobistym tekstem.

Następujący po You and Me cover Bruce’a Springsteena – The Rising – to również jeden z najjaśniejszych punktów płyty. Barwa dźwięku akustycznej gitary i mandoliny oraz przestery gitary elektronicznej idealnie komponują się z oszczędnym w tym wykonaniu wokalem Nancy. Zdaje się, że całość celowo została zaaranżowana właśnie w taki sposób po to, by podkreślić wielkość tego utworu. Jako jeden z najlepszych kawałków wskazałabym również Party At The Angel Ballroom, nagrany wspólnie z gościnnym udziałem Duffa McKagana (Guns N’ Roses) i Taylora Hawkinsa (Foo Fighters) w sekcji rytmicznej. Ta utrzymana w oldschoolowym klimacie, jedna z bardziej energetycznych i optymistycznie nastrajających piosenek jest idealnym rockerem na post-lockdownową imprezę. Kolejny utwór, który zapętlam najczęściej to Walk Away. Jego kontrastowość i sinusoidalnie prowadzona linia melodyczna, świetnie współgrająca z tekstem, przykuły moją uwagę od pierwszego odsłuchu. Świetny numer, od którego nie sposób się uwolnić.  Do moich faworytów należą również będące hołdami kawałki: mocny, napisany dla Layne’a Staley’a – The Dragon oraz skomponowany dla Eddiego Van Halena, zamykający płytę – 4 Edward. Ten krótki, bo niespełna 2-minutowy utwór, to pięknie wykonana, akustyczna miniatura, odzwierciedlająca niektóre charakterystyczne motywy, cytaty i techniki stosowane przez EVH. Nancy Wilson łączyła wieloletnia przyjaźń zarówno z wokalistą Alice In Chains, jak i z jednym z największych rockowych gitarzystów wszech czasów i myślę, że nawet nie mając takiej wiedzy, z kawałków tych da się to wyczytać. Piękne upamiętnienie. Album “Ty i Ja” udowadnia, że Nancy Wilson to nie tylko połówka, w dodatku ta mniej widoczna, „Serca”. Wydawnictwo, w którym autorka daje z siebie wszystko, ugruntowuje pozycję młodszej siostry Wilson, pozostającej często w cieniu Ann, jako świetnej, totalnie niezależnej artystki. You and Me to jej pierwszy solowy projekt, ale mam nadzieję, że nie ostatni.

About Zeen

Power your creative ideas with pixel-perfect design and cutting-edge technology. Create your beautiful website with Zeen now.

Więcej wpisów
Mery Spolsky. Fot. Piotr Porębski.
Sztuka była ze mną zawsze i koiła mnie w najczarniejszych momentach