fot.: Dariusz Mysłowski
fot.: Dariusz Mysłowski

Mikser: ,,Jak mi ziomeczek powie: jesteś poetą, to super, wiem z czego to wynika – używam metafor. Filozof, to pewnie z racji wykształcenia. Ale przede wszystkim jestem raperem.”

Mikser, a właściwie Mikołaj Mądrzyk, to częstochowski raper, któremu sztuka freestyle’u wychodzi tak naturalnie, jak oddychanie. Wśród publiczności czuje się jak ryba w wodzie, a im trudniejsze tematy do nawijki dostaje, tym lepiej. Przywiązuje ogromną wagę do słów, którymi dzieli się ze swoimi słuchaczami – w końcu nazwisko zobowiązuje! To człowiek orkiestra, który stara się wycisnąć z kultury hip-hop wszystko, co ma w sobie najlepszego i dzieli się tym dobrem z innymi. Na co dzień angażuje się w wiele projektów, które niejednego by przerosły. W pewnym momencie swojej kariery zwrócił się w stronę Boga, co ma odzwierciedlenie w jego utworach i wypowiedziach. Wydał dwa krążki Świat jako wola i przedstawienie oraz Logos, a obecnie pracuje nad kolejnym albumem, którego szczegółów na ten moment nie zdradza. Wiedząc, że bity do jego ostatnich singli tworzyli kolejno Ńemy i Indygo Dadi, można się spodziewać czegoś, na co naprawdę warto czekać. W rozmowie z Kingą Górską dzieli się refleksjami na tematy muzyczne, społeczne, duchowe i egzystencjalne. Czy jest wystarczająco dużo przemyślanych tekstów w polskim rapie? W jakiej sytuacji nie poszedłby na artystyczny kompromis? Czy czuje się autorytetem dla swoich słuchaczy i dlaczego uważa, że filozofia może być niebezpieczna? Zapraszamy do lektury.

Mikołaju, miło mi Cię widzieć po dość długiej przerwie, bo  spotkaliśmy się jakieś kilka miesięcy temu… w lutym?

Myślę, że tak, w lutym.

Ja widziałam Cię jeszcze dwa tygodnie temu na dworcu centralnym, siedziałam w pociągu do Lublina, a Ty szedłeś w tej samej pomarańczowej bluzie, w pinglach, środkiem peronu… bujałeś się jakbyś z Częstochowy przyjechał (śmiech).

Tak jest, tak było – z reguły stamtąd przyjeżdżam! (śmiech).

Jeździsz po całej Polsce, realizujesz sporo projektów,wymieńmy kilka z nich:1free1miasto; inicjatywa #niebądźbezwartościowy; jesteś ambasadorem ,,Cała Polska czyta dzieciom”; jurorem WBW (Wielka Bitwa Warszawska); od niedawna bierzesz udział w projekcie ,,Boskie pytania”; prowadzisz zajęcia poruszające problematykę doświadczenia przemocy, manipulacji, pułapek mass mediów i uzależnień. To są bardzo trudne kwestie. Czy czujesz się czasem przytłoczony ciężarem tych tematów? Nie jest momentami tego wszystkiego za dużo?

Tak, diabeł podrzuca czasem takie myśli, ale wiem skąd się biorą i że są iluzją – to trwa chwilę. Wiem co robić, żeby te myśli odpędzić. Ciało się męczy, ale jest dużo sposobów na to jak sobie z tym poradzić – na przykład dzisiejsza herbata z dużą dawką kofeiny (śmiech). Tak naprawdę ja to porównuję do jazdy na rowerze, jak siądziesz na rower i zaczynasz pedałować, to on się nie przewraca. Są gorsze i lepsze dni, mogę mnożyć wymówki, na przykład, że mam gorsze zdrowie, ale czasem mniej czasu na ziemi to minus, a czasami, teoretycznie, plus. Wszystko jest kwestią odpowiedniego nastawienia. Myślę, że takie przytłoczenia, nawet jeśli się pojawiają, to bardzo szybko je niweluję. Oczywiście nie sam, oczywiście z Bogiem. Jest taki werset ,,wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” – i to jest prawda. 

Widzę, że Twoje ambicje związane z wykorzystywaniem kultury hip-hop, na którą nie zawsze patrzy się przychylnym okiem, nie gasną i wciąż starasz się przekazywać dzięki niej wartościowe treści, szczególnie młodym ludziom…

Wiesz, rap z reguły jest adresowany do młodszych, ale w zasadzie ja rapuję, a czy to dotrze do ludzi, którzy mają lat dwadzieścia, trzydzieści, piętnaście, czy sześćdziesiąt… to nie ma znaczenia. Nie zakładam z góry, przed tworzeniem utworu, że to będzie dla pięćdziesięciolatków, takie myśli mi się nie pojawiają – nie ma kalkulacji. Choć teraz rap jest biznesem.

Czujesz się wychowawcą lub autorytetem dla swoich słuchaczy?

Nie, nie, nie. Ani wychowawcą, ani autorytetem. Jestem człowiekiem, który stara się żyć według tego, co powiedział Chrystus i przekazywać to dalej, w sposób niezakłamany i strawny. Nie jest to proste, ale da się żyć w ten sposób cały czas. Nauczycielem nie jestem, ale dzielę się doświadczeniem – Ty też to robisz – każdy człowiek to robi. Ale nie myślę o sobie, jako o nauczycielu.

A kogo Ty uznajesz za autorytet?

Pewnie Cię nie zaskoczę, Chrystusa. Autorytet to małe słowo, ziemskie myślenie. On jest Bogiem. Jeśli ktoś podąża za ziemskimi wzorcami, w końcu zawsze się zawiedzie. Muzyk może być genialnym artystą, a potem się okaże, że prywatnie w ogóle się z nim nie zgadzasz. Tak już jest z ludźmi, ale nie jest tak z Bogiem. Spróbowałem wody żywej, nie mam już nikogo innego, do kogo mógłbym się odnieść.

Czyli jak zadam pytanie o książkę, którą mógłbyś nazwać książką swojego życia, to odpowiedź jest oczywista?

(śmiech) Tak, jest to Biblia, szczególnie Nowy Testament, ze względu na czasy, w których żyjemy. 

Bestseller.

Ale co jest w tym nieoczywistego? Poszukajmy nieoczywistości. Jest to książka na wskroś polityczna, ekonomiczna, to książka ucząca jak wychowywać dzieci, uczy funkcjonować w społeczeństwie, uczy przyszłościowego myślenia, uczy gospodarowania czasem. W zasadzie Biblia zawiera w sobie wszystko to, co dzisiaj oferują tony poradników, często bardzo kulawych. Jak otworzysz te poradniki, to nagle się okazuje, że jakaś rada numer trzysta, doprowadzona konsekwentnie do końca, powoduje Twoją zgubę. W Biblii nie ma czegoś takiego, jeśli człowiek nie chce wymyślać i wprowadzać swojej sprawiedliwości. Ludzie traktują słowo Boga jak cukiernię, chcą brać co im smakuje. Czasem trzeba brać to, co nam na początku nie smakuje, żebyśmy wyszli na tym dobrze.

Biblia jest zdecydowanie fenomenem. Znam ludzi,  którzy są niewierzący lub mają z Bogiem na bakier, a mimo to  uznają, że jest to arcydzieło literackie.

Tak!

Ty się jakiś czas temu nawróciłeś, masz pewnie w związku z tym inne patrzenie na świat niż wcześniej. Czy jeśli chodzi o współpracę muzyczną działa Ci się lepiej z artystami, którzy mają podobną wrażliwość, czy nie ma to dla Ciebie większego znaczenia?

Wrażliwość jako taka nie ma znaczenia, mogę spotkać chrześcijanina, który ma zupełnie inną wrażliwość niż ja. Nie chodzi o to, że ma niewrażliwe serce, ale na przykład: współpracuję z gościem, który robi mi zdjęcia na płytę, jego wrażliwość muzyczna jest żadna. Ale dobrze mi się z nim współdziała. Jeśli ja chcę zdjęcia, a on jest wrażliwy na obraz – ok, może być chrześcijaninem lub nie. Gorzej, jakbyśmy mieli współpracować nad muzyką, a on byłby na to zupełnie niewrażliwy. Jak mógłbym współpracować z kimś, kto nie byłby wrażliwy na muzykę? Może nie byłoby to niemożliwe, ale na pewno byłoby trudne. Tutaj wiara nie ma znaczenia. Jeśli jednak mówimy o faktach, czyli przemycaniu jakichś treści, które byłyby głoszone z pozycji chrześcijanina lub niechrześcijanina, to tu już jest różnica…

Głównie mi chodziło o warstwę tekstową. Jeśli chodzi o hip-hop, o rap, czy wyobrażasz sobie współpracę z osobą, która ma inne patrzenie na świat? Czy byłbyś w stanie pójść na jakiś kompromis, jeśli chodzi o inny sposób opisywania rzeczywistości – na przykład osoby niewierzącej? Czy byłoby to dla Ciebie zbyt trudne?

Wiesz co, czynienie złych rzeczy dla człowieka nigdy nie jest trudne. Dla żadnego. Zależy jakich, ale zawsze jest jakieś pole zła, które człowiek ma opanowane do perfekcji. Więc jeżeli przytrafiłaby się sytuacja, w której ja miałbym współpracować z ziomeczkiem, który jest na przykład satanistą, pewnie nie zrobiłbym tego. Jeżeli on byłby zagorzałym satanistą, to promowałby satanizm i ja robiąc z nim utwór podpisywałbym się pod tym, bo moja ksywa przyciągnęłaby nowe osoby i efekt byłby taki, że ja również promowałbym satanizm. Jeżeli byłaby to osoba o poglądach neutralnych – miałem tak parę razy – to przeanalizowałbym dany tekst i tak jak robiłem z wieloma artystami, zapytałbym o konkretne wersy, co ta osoba miała na myśli pisząc to. No bo to jest dosyć ważne, co przekazujesz ludziom. Ja też chciałbym wiedzieć z kim współpracuję, niektórzy artyści tego nie czają. Jeżeli ktoś uważałby, że dobrze jest ćpać, albo nie szanować kogoś, to bym wtedy odmówił, bo uważam inaczej. I tyle.

Słowo jest zdecydowanie dla Ciebie ważne i to słychać w Twoich utworach. Uważasz, że na polskiej scenie jest wystarczająco dużo przemyślanych tekstów, czy zdecydowanie za mało?

Hmm… zastanawiam się, czy tych faktycznie przemyślanych tekstów jest tak mało, czy jest ich dużo, tylko nie cieszą się popularnością. Może są źle sprzedane, nie wiem. Może tych tekstów jest nawet więcej, niż nieprzemyślanych, tylko ludzie lgną do zła jak ćmy do światła i dlatego zło wiedzie prym. To jest trudne pytanie. Nie patrząc na statystyki, których tekstów jest więcej – głupie cieszą się i będą się cieszyły większą popularnością. Zawsze.

Podążając za tą myślą: śledzisz całą scenę hip-hopową, czy podchodzisz do tego wybiórczo? Trafiłam w jednym z Twoich utworów na cytat: ,,Nie patrzę nawet na rap, który zabija przekaz”. Jak masz jakąś przesłankę, że konkretny artysta wykonuje utwory stricte klubowe, do zabawy – odpuszczasz zapoznawanie się z jego twórczością?

Numery do zabawy nie są złe, można stworzyć taki utwór, który nie będzie psuł – sam planuję takie zrobić. Ale wiem o co Ci chodzi. Mam już doświadczenie i wiem co robi scena. Jeśli artysta jest sprofilowany tak, że ciągle rapuje o dziwkach i to jest jakby wszystko, to nie sprawdzam tego. Nie chodzi o to, że to mnie urazi w jakiś sposób, tylko szkoda mi na to czasu. Chwała Bogu, że on odpowiada za to, a nie ja. Kiedyś sprawdzałem wszystko, żeby dojść do tego momentu, w którym już wiem, którego artystę warto sprawdzać, a którego nie – musiałem zrobić taki ogólny rekonesans. Teraz szkoda mi czasu, siły i nie chcę zapożyczać czyichś rymów – bo tak się zdarza. Dlatego to sprawdzanie jest bardzo wybiórcze i raczej na zasadzie takiej ciekawostki. Są artyści, u których jakbym zobaczył tekst na papierze, to wstydziłbym się to przeczytać – nie dlatego, że jestem nieśmiały, tylko dlatego, że mnie to żenuje – ale to co robią muzycznie jest niezłe. Sprawdzam jak to brzmi, ale też rzadko.

Faktycznie, muzycznie jest paru artystów, którzy się szczególnie wyróżniają. A wiesz co Ciebie jeszcze wyróżnia? To jest coś, w czym zdecydowanie przebijasz wszystkich, mógłbyś dostać za to jakąś statuetkę (śmiech). Myślę, że nikt równie często co Ty, nie odnosi się do filozofii i myślicieli. Przesłuchując Twoje płyty długogrające co chwilę trafiałam na nawiązania do doktryn filozoficznych – jest to dla Ciebie szczególnie ważne?

Tak, w starym życiu to było dla mnie ważne. Nie twierdzę, że teraz w ogóle to nie ma wartości, bo jakąś ma. Ale zauważyłem, że wiele tych myśli filozoficznych… może będę w tym bardziej wiarygodny, jeśli to powiem: filozofia na którą poświęciłem pięć lat… psuje. Nie mając doświadczenia można wpaść w naprawdę sporo pułapek. Plus filozofii to logika i historia – z tego trzeba czerpać garściami. Jeżeli ktoś nie umie myśleć logicznie, to właściwie każda dziedzina jego życia leży. Nie wypowiesz się, nie wdrożysz działań, Twoje słowa i czyny będą zupełnie rozbieżne. Jeśli chodzi o historię, to jest nauczycielką życia. Nie chodzi o znajomość dat na pamięć, tylko zaobserwowanie pewnych zjawisk. Myśli filozoficzne traktuję teraz bardzo przez sitko. Mieliśmy na studiach chłopaka, który popełnił samobójstwo i ja wtedy nie rozumiałem, a na pewno nie tak jak teraz, skąd to się mogło wziąć. Filozofia potrafi z człowieka zrobić kogoś, kto się zastanawia, czy najpierw postawić lewą, czy prawą nogę idąc na spacer. Jeśli rozważamy takie rzeczy, to jest to bardzo niebezpieczne. Drugim niebezpieczeństwem filozofii jest to, że przestała interesować ją prawda. W każdej dziedzinie życia może się tak stać, ja wiem, ale robienie kółka intelektualnego, tylko żeby się klepać po plecach i używać coraz trudniejszych słów… to cholera jasna, szkoda życia na to. Mówienie o prostych rzeczach w sposób trudny, jakby to wszystko było wyścigiem w tym, kto użyje najtrudniejszego sformułowania. 

Czyli można powiedzieć, że się trochę od filozofii odżegnujesz?

Trochę tak, ale nie całkowicie. Wyciągam z niej to co moim zdaniem jest dobre i przydaje się w rozwoju. Logika powinna być w szkole od najmłodszych lat, może ludzie nie dawaliby się robić w balona co wybory. Pewnie są w filozofii myśli, które poetycko, myślowo uwrażliwiają człowieka i warto się nad tym pochylić, ale jest też masa myśli, które niszczą po cichu.

No popatrz, a w Twoim bio, w pierwszej z brzegu witrynie internetowej, są zapisane trzy określenia Twojej osoby: raper, filozof, poeta. Jakbyś mógł je teraz dowolnie uszeregować, to które określenie byłoby pierwsze? Kim przede wszystkim się czujesz?

(śmiech) Z tych trzech? To najprędzej raperem, ale czy to się wyklucza? Raper może być poetą, filozofem. Poeta to duże słowo. Chociaż jak mi ziomeczek powie: jesteś poetą, to super, wiem z czego to wynika – używam metafor. Filozof, to pewnie z racji wykształcenia. Ale przede wszystkim jestem raperem.

A jakbyś miał wymienić jednym tchem artystów, których też można określić w ten sam sposób: raper, filozof, poeta – kto by to był?

Byłby to Łona, Bisz i… Eldo.

To trzech artystów, których ja również wymieniłam w pracy dyplomowej, dotyczącej rapu inteligenckiego. Bingo!

A widzisz! (śmiech). W zasadzie, kurde, każdy poniekąd jest filozofem, tylko pytanie, czy ta filozofia się trzyma kupy.

Byłam po prostu ciekawa kogo wymienisz, stąd to pytanie, spontan!

(śmiech).

Jak już jesteśmy przy innych artystach – zauważyłam kilka dni temu na Twoim story, że widziałeś się z Sariusem, on zresztą również udostępnił relację z tego spotkania. Czy planujecie w najbliższej przyszłości współpracę? Mamy wyczekiwać jakiejś muzycznej petardy wprost z Częstochowy?

Muszę napisać do Mariusza i go o to zapytać. Chciałbym to zrobić, czemu nie. Myślałem o tym parę razy. Może nie popieram wszystkich jego ruchów, szczególnie tych z przeszłości, ale cenię go jako człowieka, bardzo się lubimy. Myślę, że Mariusz dojrzał w wielu sprawach i inaczej je widzi. Chętnie bym z nim znowu usiadł i pogadał, a tę rozmowę zakończył jakimś utworem. To by było ciekawe. Myślę, że nawet mnie by to zaskoczyło, o czym moglibyśmy zrobić numer.

To może i ja Cię czymś zaskoczę, chociaż nie wiem, może to nie pierwsza taka sytuacja. Mikołaj, muszę Cię o to zapytać: czy ktokolwiek, kiedykolwiek pomylił Cię z tym Mikserem, który współtworzył ze Słoniem Demonologię i Demonologię II?

To pytanie mnie zaskoczyło i nie zaskoczyło. Tak, ze względu na ksywę, oczywiście. Pisano na mój fanpage, instagram, oznaczano mnie jako Miksera, który robi bity Słoniowi. Co jest ironią losu, ciekawe. Ze Słoniem mam taką historię, że zapytałem go kiedyś na scenie, czy wie, że psuje ludzi tym co robi, ale uciekł od odpowiedzi. Szanuję technicznie tego gościa, fajnie składa wersy, treściowo już gorzej. Za to bardzo fajnie mi się grało z Mikserem, śmialiśmy się, że można by było zrobić jakiś numer Mikser & Mikser.

Strollowalibyście wszystkich wokół (śmiech).

Tak! (śmiech).

Muszę Ci się przyznać, że ja na początku też myślałam, że ten drugi Mikser przyjeżdża prowadzić zajęcia z treningu kreatywności, przy tworzeniu którego  mieliśmy okazję się poznać. Ale cieszę się, że ostatecznie wyszło tak, jak wyszło. Może po tym skandalicznym wyznaniu zaserwujemy jakiś optymistyczny akcent na zakończenie? Nawiniesz na do widzenia parę wersów o Stronie B?

Pewnie!

Dziękuję Ci za rozmowę.

Dzięki!

Mikser – Strona B, freestyle

About Zeen

Power your creative ideas with pixel-perfect design and cutting-edge technology. Create your beautiful website with Zeen now.

Więcej wpisów
Ekwipunek obowiązkowy