Guns N’ Roses to dla mnie pierwsza, własna kaseta, pierwszy plakat nad łóżkiem i pierwsza muzyczna miłość. To nostalgia, wspomnienie wyjątkowych lat 90., czasu beztroski i dzieciństwa. To ostatnia Not In This Lifetime Tour i wyczekane, niesamowite koncerty w Gdańsku oraz Chorzowie. To potężny ładunek emocjonalny. To Don’t Cry na żywo i wbrew tytułowi – tzw. szklanki w oczach. To pytanie “wolisz żółtą czy niebieską?” i żywe dyskusje nad wyższością Use Your Illusion I nad Use Your Illusion II (lub odwrotnie). To fascynacja głosem Axla i solówkami Slasha. To Duff McKagan, jeden z moich najulubieńszych basistów i zarazem człowiek, dzięki któremu po raz pierwszy usłyszałam o jednym z – jak się później okazało – muzycznie najważniejszych dla mnie miast na świecie – Seattle. To wreszcie też te ikoniczne i fantastyczne okładki Use Your Illusion – obie płyty zdobi ten sam fragment obrazu Szkoła Ateńska Rafaela, przedstawiony w 2 różnych wersjach kolorystycznych – żółto-czerwonej (UYI I) I niebiesko-fioletowej (UYI II).
Use Your Illusion było jednym z najbardziej wyczekiwanych wydawnictw 1991 roku. Po bezsprzecznym sukcesie Appetite for Destruction – najszybciej sprzedającej się debiutanckiej płyty w historii muzyki – oraz kontrowersyjnej EP-ce G N’ R Lies, zarówno fani, jak i krytycy, ciekawi byli kolejnego materiału nowych, rockowych gigantów. Bo że takimi gigantami wówczas byli, nie ma żadnych wątpliwości.
Gunsi to zespół, który od początku robił wszystko z rozmachem. I nie zabrakło go również tym razem. UYI to bowiem nie jedna płyta, a dwie, wypuszczone w dodatku tego samego dnia – 17.09.1991 roku. Nikt wcześniej nie wydawał w ten sposób. A i później niewielu na taki krok by się odważyło. Zagranie, choć teoretycznie ryzykowne, w praktyce okazało się złotym strzałem. Use Your Illusion I i II zadebiutowały odpowiednio na 2. i 1. miejscu listy magazynu Billboard, czego nie dokonał ani wcześniej, ani przez następne kilkanaście lat, żaden inny artysta. Wyczyn ten udało się powtórzyć dopiero w 2004 roku Nelly’emu z płytami Sweat i Suit. W ciągu tygodnia od premiery “dwójka” osiągnęła wynik 770 tys. sprzedanych egzemplarzy, “jedynka” – 685 tys. Do dziś płyty te sprzedały się łącznie w nakładzie przeszło 35 milionów sztuk. W podsumowaniu lat 90. Billboardu obie płyty znalazły się w pierwszej 100 – II na 67. pozycji, I – 5 miejsc dalej. Premierze albumów towarzyszyła oczywiście trasa koncertowa. Trwająca 28 miesięcy i obejmująca 92 koncerty w 27 krajach, które zgromadziły 7-milionową publiczność, Use Your Illusion Tour, uważana jest za najdłuższą trasę w historii muzyki rockowej.
Na obu płytach znalazło się łącznie 30 utworów, a ich czas trwania to w sumie 2,5 godziny. Sporo, prawda? Czy za dużo? Być może. Czy to, że przy takiej ilości i objętości materiału, nie sposób nie doszukać się słabszych punktów, umniejsza – w ogólnym ujęciu – całościową ocenę wydawnictwa? Nie powiedziałabym. Czy wydawnictwo to było swego rodzaju kontynuacją, uzupełnieniem doskonale przyjętego poprzednika? Zupełnie nie.
UYI nie tylko formą wydania odbiegało od Appetite for Destruction. W przeciwieństwie do mocnego, stricte rockowego debiutanckiego krążka, na którym słychać przede wszystkim gitary i perkusję, rozbudowano tu znacząco instrumentarium – niezwykle istotną rolę zaczęły odgrywać klawisze, ale zespół sięgnął także po harmonijki, dobro, sitar, a nawet saksofon. Muzycznie więc na albumie wyraźnie przebijają się i inne stylistyki – słychać echa country, rocka progresywnego czy rhythm and bluesa. Do studia zaproszeni zostali również goście, w tym Alice Cooper i Shannon Hoon (wokalista Blind Melon). Co więcej, Axl po raz pierwszy oddaje tu, w niektórych kawałkach, mikrofon swoim kolegom. A ci świetnie dają sobie z nim radę. So Fine, zaśpiewane przez Duffa McKagana czy 14 Years z wokalem Izzy’ego Stradlina to według mnie jedne z najmocniejszych pozycji w zestawie.
Pierwszy z krążków – żółty – stylistycznie jest bardziej zbliżony do debiutanckiego albumu niż krążek niebieski. Mamy tu wiele klasycznych rockerów – od otwierającego Right Next Door to Hell, przez gitarowy Dust N’ Bones, punkowe Perfect Crime oraz Garden of Eden, agresywne Back Off Bitch, na szybkim, rock n’rollowym (zakończonym gitarową solówką Slasha w stylu flamenco) Double Talkin’ Jive i nigdy nie granym na żywo, intensywnym, tak gitarowo, jak i wokalnie (nie dającym wytchnienia zwłaszcza w zwrotkach) Don’t Damn Me kończąc. Znajdziemy tu także hard-rockowy cover Live And Let Die (z repertuaru Paula McCartneya i Wings) czy będący swoistym ukłonem w stronę twórczości The Rolling Stones (muzycznie) i Aerosmith (wokalnie), blues-rockowy Bad Apple. Nie oznacza to jednak, że każdy z 16 utworów, utrzymany jest w tym klimacie. Mamy też bowiem bardziej country-bluesowe numery, takie jak You Ain’t The First, Bad Obsession, czy leniwie rozpoczynający się, ale przybierający na sile w środkowej części Dead Horse. Jest tu przekombinowana moim zdaniem, trudna do jednoznacznego zdefiniowania, 10-minutowa Coma – kawałek, który szczerze mówiąc najczęściej pomijam. I ciekawy, narkotyczny, kontrastowy The Garden z gościnnym udziałem Alice’a Coopera. Są też tu wreszcie dwa największe hity całego wydawnictwa, power ballady – November Rain oraz Don’t Cry.
Ten ostatni pojawia się zresztą, w wersji z alternatywnym tekstem i niemal niezauważalnie zmienionym metrum oraz z Shannonem Hoonem w charakterze współprowadzącego wokalisty, na drugiej, niebieskiej płycie. Co ciekawe (i ku zaskoczeniu samego zespołu), pomimo tego, że największe radiowe i telewizyjne przeboje znajdowały się na “jedynce”, to jednak właśnie “dwójka” osiągnęła lepsze wyniki sprzedaży. Dlaczego? Być może zawdzięcza to singlowi You Could Be Mine, który, choć nie znalazł się na oficjalnym soundtracku, to jednak pojawił się w ścieżce dźwiękowej do Terminatora 2: Dzień Sądu. Być może popularności przysporzył też teledysk do tego numeru z udziałem Arnolda Schwarzeneggera.
A może do sukcesu przyczynił się cover Knocking on Heaven’s Door, który dał folk-rockowemu klasykowi z repertuaru Boba Dylana drugie życie. Kawałek ten był bowiem, obok wspomnianych wyżej przebojów, chyba najczęściej odtwarzanym przez media numerem tego wydawnictwa. Nie bez znaczenia pozostaje pewnie też fakt, że na 9 singli, reprezentujących 30-utworową dwu-płytę, aż 7 pochodzi właśnie z UYI II. Obok wymienionych już tytułów na singlu ukazały się rock n’ rollowy Pretty Tied Up, nostalgiczny Yesterdays, potężny (i przepiękny) Estranged i mój osobisty numer 1 – Civil War. Ten protest song był swoją drogą pierwszym kawałkiem, który wydany został jeszcze przed Use Your Illusion – już w 1990 roku znalazł się na charytatywnym albumie Nobody’s Child: Romanian Angel Appeal. Był też jednocześnie ostatnim nagraniem, w którym za bębnami usiadł Steven Adler.
Początek lat 90. to czas trudnych zawirowań, tak w zespole, jak i w życiu jego członków. I odwrotnie proporcjonalnie to niezwykle owocny okres, w którym stworzyli jedne z najlepszych kawałków w swojej dyskografii, dzieło wyjątkowe i poniekąd epokowe. Czy Use Your Illusion jest jedną z najważniejszych płyt niezapomnianych lat 90.? Myślę, że tak. Czy jest jednym z najwybitniejszych dzieł w historii muzyki rockowej, które mogłoby się znaleźć w czołówce rankingu, gdybyśmy mieli takowy przeprowadzać? Cóż, patrząc obiektywnie i kompleksowo, pewnie nie. Czy jest jednym z najważniejszych albumów dla mnie? Bezapelacyjnie! Od zawsze i na zawsze!
Pomimo, że od 30. urodzin UYI minęło już niemal pół roku, zespół szykuje dla fanów szczególną celebrację tej okrągłej rocznicy. Na 2022 rok zaplanowana została premiera specjalnego boxu upamiętniającego to wyjątkowe wydawnictwo. Jeżeli set będzie przypominał ten, który powstał na 30-lecie Appetite For Destruction, jest na co czekać. Zanim jednak będziemy mogli nacieszyć oko i ucho specjalnym wydaniem tej jednej z kultowych już dziś płyt, polecam odpalić oba krążki, jeden po drugim, i raz jeszcze wybrać się w 150-minutową podróż w czasie do chyba jednego z najciekawszych okresów w historii muzyki i z całą pewnością topowego okresu w historii zespołu. No i odpowiedzieć sobie na to kluczowe pytanie – żółta czy niebieska?