asthma, fot.: Marek Andrzejewski
asthma, fot.: Marek Andrzejewski

asthma: “manifest miał być zaproszeniem do dialogu” (wywiad)

asthma “against the machine” i Magda “perfect timing” rozmawiają o płycie Manifest, zrealizowanych kooperacjach rapera, nadchodzącej trasie koncertowej, planach na przyszłość i o tym, co wydarzyło się przez 12 miesięcy od ich ostatniego spotkania.

Minął nieco ponad rok od naszej ostatniej rozmowy. Pamiętam, że nagrywałeś wtedy podczas protestów (Strajku Kobiet, przyp. Red.) klip do Shut The Fuck Up. I – niestety – mam wrażenie, że ten kawałek, przeszło 12 miesięcy później, jest jeszcze bardziej aktualny niż wówczas. Jakie sią Twoje odczucia w tej kwestii?

Myślę, że dziś sytuacja jest zdecydowanie gorsza, Myślałem o tym w kontekście ostatnich jesiennych protestów i zastanawiałem się, czy naprawdę pani Iza musiała stracić życie, abyśmy znowu się zebrali? Przecież każdy chyba sobie zdawał sprawę z tego, do czego to wszystko prowadzi, co się może wydarzyć. Dlaczego nic wcześniej nie zrobiliśmy? Z jednej strony to jest budujące, że znowu wytworzyła się taka energia, że ludzie się zjednoczyli, wyszli na ulice i mówią otwarcie, co myślą, na co się nie zgadzają. Ale z drugiej strony to jest niezmiernie dołujące, że musiało dojść do takiej tragedii, aby to się wszystko zadziało. Przez cały ten paskudny rok – Bąkiewicza, stop LGBT, Lex TVN, inflacji, Czarnka – nic nie zmieniliśmy.

A może to jest taka nasza narodowa przypadłość – że potrafimy się zjednoczyć wtedy, gdy coś strasznego się wydarzy, ale w dalszym ciągu są to tylko jednorazowe zrywy, po których wracamy do naszej codzienności, w której przymykamy oko na te wszystkie afery i tłumaczymy sobie, że przecież to nas nie dotyczy?

No właśnie, ja mam w ogóle takie wrażenie, że z każdą manifestacją, za każdym razem, następuje przesunięcie tej granicy o krok dalej. Jest jeden protest, przesuwają granice, kolejny, znowu idą o krok dalej. Powstaje tylko pytanie – do czego nas to doprowadzi? Czy nie pędzimy w ten sposób, jako społeczeństwo, ku samozagładzie? Cały ten zeszły rok to jest w ogóle dla mnie najdziwniejszy i najcięższy okres ever, mentalnie i w każdym innym aspekcie. Pędzący rollercoaster, cały czas up and down. A to wszystko to i tak tylko gdy pomyślimy o sytuacji u nas, w Polsce. A gdzie jeszcze myślenie o sytuacji globalnej? Nie ma dnia, żeby coś złego się nie wydarzyło. Złapałem się ostatnio na tym, że jednego dnia spotkałem się z pięcioma różnymi znajomymi i z każdym rozmawialiśmy o samych złych rzeczach. Nawet z taksówkarzem, o inflacji – że idziesz do sklepu w Polsce, a płacisz jak w euro. Naprawdę jak się tak zastanowić to skala tego wszystkiego, na tak paradoksalnie krótkim odcinku czasu, jest porażająca.

To prawda. Niestety. To wszystko, o czym tu teraz rozmawiamy, znajduje odzwierciedlenie w Twoim Manifeście. Myślę, że ta płyta to jedno z bardziej trafnych podsumowań mijających 12 miesięcy. Wiem, że nie lubisz sformułowania „głos pokolenia”…

A wiesz, że wszyscy mnie o to pytają? Każdy nawiązuje do tego fragmentu naszego poprzedniego wywiadu, serio.

No widzisz, bo wiesz, ja myślę, że jednak – chcąc nie chcąc – takim głosem w pewnym sensie jesteś. Chyba jeśli już bardziej nie pasowałoby mi tu to drugie określenie „pokolenia” – wydaje mi się, że z Twoimi tekstami utożsamiać się mogą reprezentanci różnych generacji. Sama jestem dobrym tego przykładem. Spotkałeś się z takimi opiniami, usłyszałeś od kogoś: „dzięki stary, dobrze wyraziłeś to, co sam chciałbym powiedzieć”?

Wiesz co, ja nie myślę w ogóle o czymś takim jak feedback, gdy piszę piosenki. Nigdy nie wiem i nie zastanawiam się nad tym, jak ludzie zareagują na dany tekst. Ale faktycznie, zdarzyło mi się otrzymać wiadomości o treści „dzięki stary, to dla mnie ciężki moment w życiu i totalnie się z Tobą zgadzam”. Wdzięczny jest człowiek za wszystkie takie słowa, tak po ludzku. To, że nie znam kogoś, ale puściłem w eter jakiś utwór, który sprawił, że poczuł się lepiej, to niesamowite uczucie.

I to jest chyba najlepszy komplement dla artysty. Nieco ponad rok temu zaczął się też cały ten szum wokół Twojej osoby, wokół Centrali najpierw tak naprawdę. Wszystko wtedy potoczyło się bardzo organicznie, bo nie wydaliście przecież ani złotówki na promocję. Nagrałeś kawałek, zrobiliście klip i wrzuciłeś go do sieci bez jakichkolwiek oczekiwań. I nagle po kilku dniach odezwało się do Ciebie kilka wytwórni. Domyślam się, że wtedy emocje sięgnęły zenitu, a ciekawi mnie jak dziś, z perspektywy tych 12 miesięcy odbierasz całą tę sytuację? Co według Ciebie spowodowało cały ten boom? Jak myślisz, co tak poniosło ten numer?

Kurczę, sam nie wiem, ciężko powiedzieć. Centrala to jest w ogóle pierwszy tekst, jaki napisałem po polsku, w całym swoim życiu. To była totalnie partyzancka akcja z tym utworem, a cała ta sytuacja i jej następstwa odwróciły totalnie wszystko. A co spowodowało, że to się tak poniosło? Myślę, że ten kawałek po prostu trafił na podatny grunt, znalazł się w odpowiednim czasie i odpowiedniej przestrzeni.  I ludzie sami popchnęli to już dalej.

Doszło to nawet do pana Tomka Lipińskiego. Umieścił ten utwór, którym nawiązujesz przecież do kultowego numeru Brygady Kryzys, na swoim profilu w mediach społecznościowych i skomentował to tak: „Kiedy młodsi odwołują się sensownie do twórczości starszych – wielka satysfakcja dla starszych. >>Jedno pokolenie już czekało na centralę, więc możemy przybić grabę albo dać się j*bać dalej, amen!<<”. Domyślam się, że było to dla Ciebie niesamowicie miłe. Mieliście okazję zamienić ze sobą parę słów?

Tak, w komentarzach na kilka zdań sobie odpowiedzieliśmy, to rzeczywiście było super. Ostatnio też na fanpage’u Izraela udostępnili Reset.

No właśnie, w Centrali mieliśmy Brygadę Kryzys, na Manifeście sięgasz do repertuaru kolejnej legendy polskiego rocka…

Z tym wiąże się dobra historia, tak a propos zgrywania się w czasie i przestrzeni… Chciałem dostać wersję Duchowej Rewolucji w lepszej jakości, więc przez pana Malejonka, który jest wujkiem wymiatającego na Manifeście Jasia, dostałem kontakt do pani Ewy, która zarządza po śmierci pana Brylewskiego jego prawami autorskimi. Ona skierowała mnie natomiast do człowieka, który w tym właśnie roku zajmował się i miksem i masteringiem reedycji Duchowej Rewolucji Izraela, a on wysłał mi świeżutką wersję remastera jeszcze na długo przed premierą płyty, dokładnie w momencie, gdy ja poprosiłem o sampel. To się nazywa perfect timing.

Manifest zrobiłeś z Młodym, ale na oprawę muzyczną albumu wpłynęli też goście… W kilku kawałkach pojawił się DJ URE, odpowiedzialny za cuty i scratche, no i mamy też Moo Latte’a. O ile obecność tego pierwszego zupełnie nie zaskakuje, o tyle pojawienie się Briana może wydawać się dość nieoczywistym (acz w mojej ocenienie genialnym) posunięciem. Od początku wiedziałeś, że chcesz z nim zrobić część kawałków na płycie czy przyszło to już w trakcie prac nad krążkiem?

Idąc chronologicznie było to mniej więcej tak, że spiknęliśmy się z Młodym, zaczęliśmy pracować i w międzyczasie spotkałem się z Brianem w Warszawie, było to po około trzech dniach nagrań. Spędziliśmy kilka godzin, jedząc pizzę i gadając i mam wrażenie, że od razu się skumaliśmy. Na sam koniec spotkania Brian mi podawał rękę żebym mógł przejść przez płot, bo kierowca ubera wjechał w złe miejsce, a ja wywróciłem się, z czego mieliśmy niezły ubaw. No i takie rzeczy zawsze w jakimś tam sensie łączą. Gdy mieliśmy już nagrane wokale i przechodziliśmy do pracy nad warstwą muzyczną to ja akurat, tak się jakoś złożyło, miałem totalnie zły okres. I w tym trudnym czasie słuchałem dużo wspaniałego albumu Moo Latte’a, bo bardzo poprawiał mi humor, wyluzowywał mnie. I pewnego dnia pomyślałem sobie, że może to jest dobry pomysł, aby zaprosić go na płytę. Wysłałem Brianowi materiał, a on już następnego dnia odpisał: „zajebiście, robimy to”. W 2 tygodnie wymyślił wszystkie instrumenty. Super nam się pracowało, zwłaszcza jeśli chodzi o relacje. Mieliśmy dużo wspólnych przygód, takiego exploringu różnych miejsc, głębszego wejścia w hip-hopową zajawkę. I wszystkie klipy… Możliwość zrealizowania tych wszystkich pomysłów, jakie mieliśmy przy asthmaticu i the system is fallin to było wyzwanie, ale fajnie, że je podjęliśmy. Super jest robić zespołowo takie rzeczy, zwłaszcza gdy wiesz, że na każdego to działa tak samo, każdy tak samo mocno się angażuje.

No właśnie, bardzo podoba mi się to, że Ty na każdym kroku podkreślasz, że to nie jest Twój solowy album, tylko jest to praca zespołowa. I ten teamwork jest tu widoczny, słyszalny i wyraźnie wyczuwalny, moim zdaniem. Fajnie się wszyscy uzupełniacie. No i masz super gości. Wiem, że na manifest miałeś początkowo inny pomysł – ten kawałek miał być jeszcze bardziej rozbudowany – ale finalnie zmieniliście koncepcję. Chciałabym jednak zapytać dlaczego akurat na takie featy postawiliście?

A to się też tak jakoś samo wydarzyło (śmiech), po drodze. Nie no, ekipę mamy tu konkretną. Jestem szczęśliwy, że każda z tych osób chętnie wzięła w tym udział. Jest nam chyba ze sobą wszystkim całkiem po drodze. Wiesz co jest najlepsze? Że tylko ja z Madą i z Ryfą, z którymi zaczęliśmy nagrywać jeszcze jakoś zimą, znaliśmy nawzajem swoje wersy. Wszyscy pozostali nie znali linijek innych osób.

A jednak Manifest brzmi jak prawdziwa rozmowa, jak dialog.

To rzeczywiście jest interesujące. Przy składaniu tego utworu ułożyliśmy kolejność wersów i sam fakt, że ludzie gadają na temat różnych kwestii, a padają podobne tezy i nawiązujące do siebie sformułowania, jest dla mnie po prostu niesamowity. To co nam z tego wyszło, to jest dla mnie serio wielkie wow.

Rzeczywiście dobrze się tu uzupełniacie. To miał być osobisty manifest każdego z Was, a wyszło w zasadzie na to, że jest to jeden, wspólny statement. Patrzycie pod różnym kątem, ale jednak w tym samym kierunku.

manifest miał być zaproszeniem do dialogu i jeżeli coś mamy faktycznie zdziałać, to musimy się wszyscy dogadać. Wszyscy, bez wyjątku, niezależnie od wzajemnych animozji, różnic poglądów itd.

Na ile jest to według Ciebie możliwe?

Myślę, że byłby to bardzo żmudny i wymagający wiele ciężkiej pracy i dobrej woli proces. Totalnie nie jestem w stanie określić, na ile to jest możliwe, ale chciałbym wierzyć, że w ogóle jest.

W 2021 roku pracowałeś głównie nad swoją płytą, ale pojawiłeś się też, wspólnie ze Szczylem, gościnnie u 1988 na jego płycie producenckiej, która jeszcze się nie ukazała. To była jedna z najbardziej elektrycznych kooperacji, która zaowocowała jednym z najciekawszych i najlepszych, według mnie, kawałków minionych 12 miesięcy. Przypływ ma jednak ten charakterystyczny dla Przemka klimat, co sprawia, że dla niektórych utwór ten jest za ciężki. Z jakim odbiorem tego kawałka się spotkałeś?

Rzeczywiście, wiem, że niektórzy go tak odbierają, jakiś czas temu miałem rozmowę z Pawłem z Rapowo i on powiedział, że puścił ten kawałek znajomym na posiadówce i wszyscy mu mówili, że jezu, jakie to jest dziwne, jakie to jest ciężkie… A dla mnie to jest utwór, który w ogóle nie jest ciężki. Ale wiesz, jak ma się 13 lat i tańczy się pogo do Roots Bloody Roots Sepultury w Mega Clubie to taki utwór to wiesz, ja sobie go mogę słuchać, robiąc śniadanie.

Nagrałeś też świetny kawałek z Łajzolem, który miał swoją premierę kilka dni temu. Jaka historia kryje się za tą współpracą?

Paweł napisał do mnie zeszłego lata i zaprosił do pracy, bo od pewnego czasu mieszka w Bielsku. Świetna przygoda i wspaniały człowiek. Najpierw się spotykaliśmy, szukaliśmy brzmienia, tematu, poznaliśmy się trochę. Kiedy trafiliśmy na Returnersów, to już poszło z górki. Długo można powiedzieć „kisił” ten utwór (śmiech), ale mamy wiosnę za rogiem, więc ponownie perfect timing.

Czy Twoja nawijka w tym utworze jest swoistym hołdem dla, ukłonem w stronę Paktofoniki? Jak odpaliłam ten kawałek po raz pierwszy, to gdy tylko wjechałeś ze swoją częścią, pomyślałam sobie „OMG, ale ogień, asthma jak Fokus w najlepszych czasach Paktofoniki”. I z tego, co się orientuję, nie ja jedna mam takie skojarzenie.

Szczerze mówiąc, totalnie nie miałem tego w planie, dzień przed nagrywaniem popłynąłem na voyage i o 8 rano pojechałem do Bielska z Krakowa. W pół godziny nagrałem całą zwrotkę, bo głos, mój personalny feeling z klimatem utworu od razu się połączył. Łajzol wspomniał o Fokusie przy odsłuchu i pomyślałem: ,,może faktycznie”. Niemniej jednak odbieram porównanie do Smoka jako komplement.

Doszły mnie też słuchy, że zgłosił się do Ciebie również Jarek Ważny… Czy to oznacza, że weźmiesz udział w projekcie Jarka, Janusza Zdunka i Radka Łukasiewicza – „Polskie Znaki”?

Wszystkiego Madziu nie zdradzę, choć bardzo Cię lubię (śmiech).

A masz jakieś wymarzone współprace, które w bliższej lub dalszej perspektywie chciałbyś zrealizować?

Bardzo chętnie nagrałbym coś z Belmondo. Z Fiszem chętnie też zrobiłbym jakiś utwór. To jeśli chodzi o nasze podwórko. A jeśli możemy zahaczyć o zagraniczne, bo w sumie czemu nie, pomarzyć zawsze można, to chciałbym coś nagrać ze slowthaiem, no i oczywiście z Public Enemy.

Życzę Ci tego z całego serca! A jakie masz plany na 2022?

Najpierw trasa – od końca lutego do początku kwietnia. To najważniejsze wyzwanie na pierwszą część roku – gramy w powiększonym składzie, z żywymi instrumentami i specjalnie przygotowanymi wizualizacjami. A co do dalszych planów – chodzą mi po głowie pewne pomysły, chciałbym, żeby to, co robię, rozwidliło się na jeszcze jeden segment, ale to będzie już inny rodzaj grania… Na razie jednak nie mogę nic więcej powiedzieć. Jeśli chodzi natomiast o projekty hip-hopowe, to pracuję już nad następnymi. Nowa płyta będzie zatytułowana „nowe życie”. Ale kiedy będą pierwsze single – nie wiem dokładnie, nie robię sobie z tym ciśnienia. Celujemy w ten rok, to na pewno, i pewnie wcześniej niż zima.

No trzeba przyznać, że miałeś dość intensywny ostatni rok, więc rozumiem, jak najbardziej. Trzeba dać sobie chwilę oddechu, żeby się nie zamęczyć albo żeby się nie wypalić, nie wiadomo w sumie, co gorsze…

No zdarzyło mi się to ostatnie właśnie, w ciągu ostatnich miesięcy, bardzo dużo się wydarzyło i osiągnąłem chyba taki swój punkt kulminacyjny… Ale już jest lepiej. Tak jak rozmawialiśmy rok temu i zaraz po tym zacząłem pracę nad Manifestem, to tak dzisiaj napisałem pierwszy kawałek na drugą płytę.

O proszę, ja to mam też zawsze perfect timing… (śmiech)

Przypadek? Nie sądzę! (śmiech) Ale to prawda, że zawsze w okolicy tego, jak rozmawiamy, zaczynają się dziać jakieś dobre rzeczy.

Cieszę się w takim razie, że pojawiam się zawsze w dobrych okolicznościach. Zmierzając powoli ku końcowi, chciałabym Cię jeszcze zapytać o jedną rzecz. W jednym z wywiadów powiedziałeś, że limit tego, co możesz zrobić jako jednostka, został już chyba wyczerpany…

Chodziło mi bardziej o kontekst albumu, nie całościowo o ratowanie świata. W tym sensie, że powiedziałem na tej płycie już wszystko, co mogłem w tym temacie. Słowa wybrzmiały i niewiele więcej można tu dodać. Ale pole do działania jako jednostka fizyczna mam w dalszym ciągu, każdy z nas ma i każdy powinien tu robić tyle, ile może. To nie jest coś, co się kończy.

To jest jak najbardziej jasne. Ale czy w kontekście kolejnej płyty to oznacza, że nowe życie niewiele będzie miało już z manifestu, sensu stricte? W warstwie lirycznej przede wszystkim?

Każdy rodzaj ekspresji rodzi się z miejsca, w którym się znajdujemy, w okolicznościach, w których jesteśmy. Więc myślę, że niezależnie od tego, co sobie postanowię, będę w dalszym ciągu pisał to, co czuję i mówił o tym, co mnie wkurza. No i poza tym to jest hip-hop, a hip-hop według mnie zawsze coś manifestuje, nawet jeśli to jest manifestowanie młodości i radości życia, to jest to owoc czyjejś prawdy. Tak samo jak hip-hop, punk rock jest też zawsze manifestem, to się cały czas gdzieś spotyka.

Ten punk rock jest też z resztą cały czas w Twoich kawałkach wyraźnie wyczuwalny.

Bo punk rock też cały czas we mnie jest, to się nigdy nie zmieni.

Całe szczęście! Rok temu na koniec naszej rozmowy zapytałam Cię, jaką Polskę chciałbyś widzieć w przyszłości…

Cały czas podtrzymuję to, co powiedziałem – tęczową Polskę od morza do morza.

A jaki chciałbyś widzieć świat?

Żywy, to przede wszystkim. A jak już przetrwa, to niech będzie zielony, radosny i wspólny.

About Zeen

Power your creative ideas with pixel-perfect design and cutting-edge technology. Create your beautiful website with Zeen now.

Więcej wpisów
Fenomen Seattle. Relacja z wydarzenia „MoPOP Founders Award 2020, honoring Alice In Chains”