Patryk Szczepanik znany jest szerszej publiczności jako youtuber. Jakiś czas temu zdecydował się pokazać światu swoją muzyczną twarz i wydał debiutancką płytę Pierwsza, która powstała w kilka dni z pomysłów magazynowanych przez lata. Jaka była złota zasada podczas pracy nad płytą, które z jego utworów mają ciepłe barwy, a które chłodniejsze, jakie konsekwencje dla kariery youtubera niósł za sobą krok w stronę muzyki oraz czy teledysk może się przyśnić – o tym wszystkim w jeden z późnych wrześniowych wieczorów z Patrykiem porozmawiała Marta.
Dziś mija miesiąc od wydania Twojej debiutanckiej płyty. Jak minął Ci ten czas? Jakie emocje Ci towarzyszyły?
Na pewno było trochę stresu, jako że to mój debiut. Byłem odrobinę poddenerwowany, ale też podekscytowany, siedziałem na krześle z niecierpliwością i czekałem, żeby zobaczyć, jak się ten materiał ludziom spodoba. Ale na pewno czułem też ulgę, bo przez długi czas nie za bardzo mogłem się komukolwiek tym pochwalić. Wreszcie mam wolną głowę od tej tajemniczości i ukrywania materiału przed widzami czy słuchaczami.
Czy trzymałeś swoje utwory również w tajemnicy przed bliskimi?
Nie, zrobiłem sobie takie zamknięte grono 10-20 osób, którym pokazywałem te kawałki w formie testowej i w zasadzie liczyłem cały czas na ich opinie. Robiłem też mini-głosowanie, który z numerów powinien być pierwszym singlem i całe szczęście zgodnie wytypowaliśmy 5173.
Do tej pory szerszej publiczności znany byłeś głównie jako youtuber. A jak było z muzyką? Kiedy odkryłeś, że chciałbyś zrobić coś w tym kierunku? Czy może te dwie sfery koegzystowały ze sobą?
Można by rzec, że koegzystowało to sobie już troszkę. Pierwszy raz pokazałem tę swoją muzyczną stronę, gdy byłem w liceum, nagrywałem jakieś covery. Potem gdy na moim kanale wybiło 200 tys. subskrypcji, postanowiłem zrobić ludziom niespodziankę i stworzyłem cover Fix You Coldplay’a z Zagi, która pomagała mi przy mojej debiutanckiej płycie. Dwa lub trzy lata temu pojawiło się to nagranie, a ja chciałem sprawdzić, czy na kanale rozrywkowym jest też miejsce na to, aby zaśpiewać czasem na poważnie i przyjęło się to bardzo dobrze. Potem były kolejne covery, ludzie chcieli więcej, no to zrobiłem więcej. (śmiech)
Czy możemy zatem powiedzieć, że cover z Zagi był przełomowym wydarzeniem na Twojej muzycznej drodze? A może wybrałbyś jakiś inny moment?
Myślę, że tak, było to przełomowe. Bardzo lubię znajomość z Zagi. Kiedyś koleżanka wysłała mi jej piosenkę, która nazywała się Piesek. Wtedy właśnie zastanawiałem się nad nagraniem coveru i nie miałem pojęcia, jak się za to zabrać. Zdecydowałem się poprosić Zagi o pomoc i tak zaczęła się nasza znajomość, a później potoczyło się już samo. Zagi powiedziała mi: „Masz ciekawy głos, gdybyś chciał kiedyś zrobić płytę, to po prostu do nas napisz”. I ja to trzy lata później wykorzystałem: „Pamiętacie jak mówiliście, żebym odezwał się do Was, gdy będę chciał wydać swój materiał? No to zróbmy to teraz.”
I rozumiem, że odzew był entuzjastyczny.
Tak, wszyscy byliśmy podekscytowani.
Twoja debiutancka płyta nosi tytuł Pierwsza. W jednym z wywiadów mówiłeś , że to słowo często przewijało się podczas pracy nad krążkiem – pierwsza płyta, pierwsza dziewczyna. Czy od początku miałeś taką myśl, że to jest to, czy pojawiały się inne pomysły odnośnie nazwy?
Mogę powiedzieć chyba, że w twórczości stawiam na taką kolejność – gdy coś odpowiedniego przyjdzie mi do głowy, to wtedy nadaję nazwy. Tak jak każda piosenka, tak samo płyta nie miała tytułu prawie do końca. Kończyliśmy już nagrywać ostatnie utwory, a ja wciąż nie wiedziałem, jak ten album będzie się nazywać. I kiedy już musiałem podjąć jakąś decyzję, to otworzyłem swój notatnik, w którym było napisane: „moja pierwsza płyta”, a obok daty, kiedy nad nią pracowałem. Stwierdziłem wtedy: niech będzie Pierwsza.
To też ciekawe co mówisz, że Twoje piosenki nie mają tytułów i czekasz na moment, kiedy coś poczujesz.
Większość nazwałem, kiedy były już wydane – nie poszły jeszcze do ludzi, ale były w 100 procentach gotowe. Zazwyczaj mam dwa lub trzy pomysły i zwykle przy ostatnim odsłuchu podejmuję decyzję.
A gdy tych tytułów jeszcze nie ma, to wymyślasz sobie jakieś robocze, typu Moja piosenka numer 1, Moja ulubiona…?
Tak, np. ostatnia piosenka Gubię kredki nazywała się Kosmiczny bit, bo ten podkład kojarzył mi się z kosmosem.
Myślę, że Kosmiczny bit też by się dobrze przyjął. (śmiech)
No… wolę Gubię kredki. (śmiech)
A czy mógłbyś wymienić jakieś ulubione „pierwsze razy”, które wydarzyły się podczas pracy nad tą płytą? Coś nowego, czego mogłeś doświadczyć w trakcie tworzenia tych piosenek?
Hmm… Chyba mam dobry przykład. Gdy zaczynaliśmy pracę nad płytą, miałem dziesięć pomysłów na piosenki, ale one nie były skończone. Był tam refren, zwrotka lub czasem sam zamysł. Nie wiedziałem jeszcze, w jakim klimacie te podkłady będą stworzone. I z taką troską zapytałem Zagi, co będzie, jeśli wszystkie moje piosenki będą smutne. A ona powiedziała mi wtedy: „To znaczy, że taki jesteś i takie te piosenki mają być”. I to był jeden z pierwszych razów, kiedy zrozumiałem, że najważniejsze to robić to w zgodzie ze sobą. Zupełnie nie kierowałem się tym, czy coś się przyjmie, tylko kiedy danego dnia miałem mood na daną piosenkę, to po prostu to robiłem w takim stylu.
Czyli ostatecznie postawiłeś na to, żeby pracować nad tą płytą tak, jak czujesz.
Tak, na siebie po prostu. I do tej pory cieszę się z tej decyzji. Jest kilka takich bardziej popowych klimatów, a kilka takich, na jakie właśnie w tym momencie się czułem.
Porozmawialiśmy trochę o tytule, ale chciałabym jeszcze zapytać Cię o okładkę, bo też jest intrygująca. Widzimy na niej Ciebie przedzielonego na pół: ciepłym czerwonym i chłodniejszym niebieskim kolorem. Czy te barwy mają jakąś symbolikę?
Tak, oczywiście. Jak może zauważyłaś, na YouTubie jestem „śmieszkiem”. W muzyce jest go mało, właściwie jestem normalnym człowiekiem, który ma uczucia i nie boi się ich pokazać. Przekaz miał być taki, że z jednej strony jestem osobą wystawioną na opinię publiki, a z drugiej normalnym człowiekiem, który też bywa smutny.
Wspominałeś też, że dla Twoich YouTubowych obserwatorów było trudne, by odbierać Cię jako człowieka, który też bywa poważny.
Tak, do teraz właściwie się z tym zmagam. Rozumiem ich, żeby nie było, bo prowadzę kanał już od siedmiu lat. Przez sześć lat moi widzowie byli przyzwyczajeni do treści rozrywkowych, a nagle zacząłem robić muzykę na poważnie i rozumiem, że ktoś tego nie zaakceptował. Ci, którzy mieli się na mnie obrazić, to zrobili to, a Ci, którzy doceniają jakąś zmianę we mnie i wspierają to, że się rozwijam, zostają ze mną i jestem im za to mega wdzięczny.
Czyli było tak, że straciłeś trochę obserwatorów?
Tak, myślę, że straciłem na tym wizerunkowo, jeśli chodzi o moją postać na YouTubie. Jednak postanowiłem już dawno, że nie chcę, żeby cokolwiek stawało mi na przeszkodzie w tym, co chcę robić. Jeżeli miałem stracić tę widownię, to straciłem, a jeśli nie czułem się już prawdziwy w tym, że robiłem tylko śmieszną stronę siebie, no to nie miałem zamiaru tego kontynuować tylko dlatego, że widzowie tego chcą.
Znów wracamy tutaj do takiego życia w zgodzie z sobą, o którym wspominałeś już przy okazji mówienia o płycie.
Tak, zgadza się.
Wracając do Twojego debiutanckiego krążka, chciałam przejść do pracy nad płytą. Pracowałeś nad nią z Zagi, która wspierała Cię tekstowo oraz z Michałem Wrzosińskim, który zajmował się produkcją. Jak czułeś się w takim twórczym trio?
Czułem się super. Oni poczuli mega kopa, gdy przyjechałem z masą pomysłów, masą tekstów. Ważne było dla nich to, że do każdej piosenki miałem historię. Dzięki temu tak łatwo je napisali i wydali, bo od razu wiedzieli, o co mi chodzi. Ja przychodziłem, opowiadałem o danej piosence i opisywałem, co chciałbym w niej zawrzeć, a oni zgodnie szli za tym, mówili, że nie ma problemu, robimy to razem. Myślę, że gdybym przyszedł bez pomysłów, to nic by z tego nie wyszło. A miałem te wszystkie piosenki rozpisane. Czasem było też tak, że przynosiłem napisany tekst, ale on się jeszcze nie rymował i wtedy wkraczała Zagi, mówiąc mi, co z czym można ładnie połączyć. Takim przykładem jest tytułowa piosenka Pierwsza, która jest rzeczywiście o mojej pierwszej dziewczynie. Wypisałem wszystkie najważniejsze momenty naszej znajomości i powkładaliśmy je wspólnie do tego utworu tak, aby się ładnie rymowało.
Wrócimy jeszcze do historii, które opowiadasz w piosenkach, ale zatrzymajmy się jeszcze na moment przy etapie tworzenia płyty. Słyszałam, że krążek stworzyliście właściwie w dziesięć dni. Jak wyglądał tak intensywny proces twórczy?
To było chyba najbardziej intensywne dziesięć dni w moim życiu. Ale pamiętam też, że jeszcze nigdy nie czułem się tak spełniony, jak wtedy. Zmęczony i spełniony jednocześnie. Pracowaliśmy w zasadzie po 10-12 godzin. Po prostu nie kładliśmy się spać, dopóki nie skończyliśmy danej piosenki. Zdarzyło się, że coś trwało sześć godzin, ale zdarzało się, że do 2 czy 4 nie szliśmy spać. Miałem jeszcze super misję, że po każdym utworze siadałem do piosenki Gubię kredki, do której jako jedynej nie zgodziłem się, aby ktoś mi zaglądał. Napisałem ją w 100 procentach sam i sam też wybrałem podkład. Nie wiem, czy byłbym w stanie powtórzyć taki wyczyn, aby napisać kolejną płytę w dziesięć dni. Oczywiście magazynowałem te pomysły przez kilka lat, natomiast sam proces tworzenia tego wydawnictwa był niezwykle intensywny.
Jak długo trwało zbieranie tych pomysłów? Skąd czerpiesz inspiracje?
Najwcześniejszy pomysł chyba jest z 2016 czy 2017 roku. Wtedy zacząłem robić pierwsze covery i co za tym idzie, pierwsze piosenki zaczęły mi wpadać do głowy. Chowałem je jednak do szuflady. Mam jakieś wideo, kiedy nucę sobie podczas odkurzania, żeby nie zapomnieć melodii. I tak np. podczas odkurzania wymyśliłem Na pamięć i po pięciu latach utwór ujrzał światło dzienne.
Mnie zawsze bardzo ciekawi, w jakich momentach przychodzą takie inspiracje.
Jedyna rada jaką mogę dać, to jeśli jakikolwiek pomysł wpada do głowy, zapisuj go od razu w telefonie. To są miłe myśli w ciągu dnia, które przechodzą przez naszą głowę, ale zapominamy o nich później. Ja nawet potrafię wyrwać się podświadomie ze snu, jeśli śni mi się coś ciekawego, co mogę zapisać. I też tak miałem z 5173, że przyśnił mi się tekst tej piosenki. To nawet było z teledyskiem, ale całkiem innym, niż ten, który można oglądać teraz.
Śnią Ci się teledyski? (śmiech)
To był bardziej film. (śmiech) Do tej pory jestem wdzięczny, że wstałem taki całkiem zaspany i nagrałem ten kawałek.
Chciałabym, żeby śniły mi się teksty i teledyski. (śmiech)
Ja chciałbym, żeby śniły się częściej, bo to zdarzyło mi się dotychczas tylko raz w życiu.
Nawiązując do 5173, jest to piosenka o poznaniu przypadkowej osoby i poszukiwaniu jej, a także wstęp do całej historii, którą opowiadasz na tej płycie. Jak mógłbyś w kilku słowach określić motyw przewodni, to o czym chciałeś powiedzieć słuchaczom na tym krążku?
Myślę, że może nie wszystkie, ale zdecydowaną większość piosenek z tej płyty można połączyć jak najbardziej w całość nawiązującą do życia w związku z drugą osobą. Wydaje mi się, że pokazałem najważniejsze etapy takiej znajomości z drugą osobą, którą traktujesz jako tę najbliższą. Są pozytywne piosenki, są też mniej pozytywne, a w niektórych utworach nawet znajdziemy elementy agresji. Robiąc tę płytę nie miałem w planach, aby one się jakoś bardzo ze sobą łączyły, jednak po zrobieniu teledysku do 5173 zauważyłem, że mogą być kontynuacją historii. Myślę, że każda piosenka ma swój własny przekaz, ale w całości można je potraktować jako pokazanie różnych możliwych ścieżek, jakimi może podążać relacja dwóch osób.
Powiem Ci, że słuchając tej płyty również odnosiłam wrażenie, że każda z tych piosenek ma własny niepowtarzalny klimat, ale właśnie łączą się one w jedną całość. Przy każdej kolejnej byłam zaskoczona, że jest w niej coś nowego, bo tak jak np. Na pamięć zaczyna się od takich etnicznych okrzyków, odrobinę jak z Sorry Boys, Nie chcę wracać to taka melancholijna ballada w stylu Rojka, a Koszulki i bluzy kojarzą mi się odrobinę z Of Monsters and Men. Co każda z tych odsłon mówi nam o Tobie? Czy jest taka, w której najlepiej się odnajdujesz?
Ooo! (śmiech) Może tak pół żartem, że dużo testowałem na tej płycie. Słyszałem też takie opinie, że piosenki są bardzo różne. Gdy pokazałem tę płytę jednemu z moich dalszych znajomych, on powiedział mi: „Patryk, czy Ty wiesz, że płyta powinna się łączyć gatunkowo?” (śmiech) Ale fakt faktem, dużo sprawdzałem, jest tam też jedna piosenka po angielsku. Czasem jak piszę, to zdarza się też tak, że piosenki zaczynają się po angielsku, ale z racji tego, że jestem w Polsce i wiem, że język ojczysty lepiej trafia do odbiorcy, to potem specjalnie przekształcam tekst na język polski.
Czyli robisz tak, że piszesz całość po angielsku i później tłumaczysz na polski?
Tak, zdarza się. I zastanawiałem się też z piosenką Moment, czy zostawić ją po angielsku, ale uznałem, że nie zmienię, bo chcę zobaczyć, jak słuchacze zareagują na moją angielską piosenkę. Myślę, że w przyszłości nie będę się ograniczać tylko do języka polskiego.
A czy któraś z tych piosenek z płyty była napisana po angielsku i przetłumaczona na polski?
Wydaje mi się, że w Nie chcę wracać refren był po angielsku. Pamiętam też, że ten refren miał dla mnie większy sens, gdy śpiewałem go po angielsku. Zwrotka także była po angielsku i miała zupełnie inny wydźwięk. Ale wiesz, jak to jest, wiele rzeczy się zmienia podczas pracy nad utworami.
Która z tych muzycznych odsłon jest Ci najbliższa? Czy masz jakiś utwór szczególnie bliski Twojemu sercu?
Jak możesz się domyślać, wysłuchałem ich już tyle razy, że strasznie mi się zmieniają te typy. Gdy wypuszczałem pierwszą piosenkę, to moim faworytem było 5173. Teraz od miesiąca już chyba siedzi mi Na pamięć. Może dlatego, że niedawno zaśpiewałem tę piosenkę na weselu. (śmiech)
Na płycie mamy dziewięć piosenek, a na okładce dwa kolory. Czy moglibyśmy posortować te piosenki na dwie kategorie: cieplejszych lub zimniejszych barw, czy wolałbyś unikać takiego kategoryzowania?
O, ciekawe pytanie. Mogę to zrobić, jak najbardziej! 5173 dałbym do tego zimnego koloru, bo ja jestem zdania, że ten ciepły pokazuje moją bardziej pozytywną odsłonę, a tam jest w sumie mało pozytywności. Zresztą na teledysku jestem polewany lodowatą wodą, przez co strasznie źle mi się on kojarzy. (śmiech)
Zastanawiałam się dzisiaj, jak się czułeś. (śmiech)
Okropnie! Te sceny powstawały zimą i byłem polewany lodowatą wodą w nocy. Co ujęcie oblewałem się gorącą wodą, bo nie dało się tego wytrzymać. Wracając do piosenek i kolorów, druga jest Pogoda na sen i ta piosenka też jest totalnie zimna. Być może oddaje to teledysk, który nagrywałem, gdy wracałem z wieczoru kawalerskiego, po którym byłem wykończony. Bardzo lubię tę piosenkę, nie jest dla mnie smutna, ale ma wydźwięk takiej jesiennej depresji. Dalej mamy utwór Na pamięć, który jest dla mnie bardzo pozytywny. Zapytałem ostatnio na Instagramie, która z piosenek najbardziej kojarzy się słuchaczom z wakacjami i zwyciężyło właśnie Na pamięć. Jest to pierwsza piosenka, która leci do ciepłych barw. Czwarta jest Nie chcę wracać i powiedziałbym, że jest trochę pomiędzy tymi dwoma kolorami. Pisząc ją i mówiąc, że nie chcę wracać, przypominam sobie zawsze najlepsze wypady z moimi znajomymi, z których właśnie nie chciałem wracać. To są super wspomnienia, ale ta konieczność powrotu dodaje numerowi chłodnego koloru, więc umieszczam go pomiędzy.
Możemy zrobić też tak. (śmiech)
Piąty jest Moment. To bym dał do ciepłego, bo ma bardzo miłosny tekst. Siedem to Znaki i to jest absolutnie zimny numer. Przyporządkowałbym go wręcz do takiego arktycznego niebieskiego jakby się dało. Jest to najbardziej agresywny utwór.
Mówi o kłótni, zgadza się?
Tak, o wielu kłótniach, sprzeczkach i o niedoskonałościach ludzkich.
Dalej mamy Koszulki i bluzy.
To jest bardzo ciepły utwór. Chciałbym kiedyś zrobić do niego teledysk. No i numer dziewięć to Gubię kredki. Nie umniejszając innym piosenkom, ta jest najbardziej prawdziwa, bo jest na bazie moich doświadczeń i wszystko, co tam opisałem, to moja historia. To bym dał do niebieskiego z tego względu, że jestem tam poważny i prawdziwy. I na tym możemy zakończyć to kategoryzowanie.
Gubię kredki to ostatni Twój utwór z płyty i jak wspominałeś, pracowałeś nad nim sam. Dlaczego jest on dla Ciebie tak ważny i tak bardzo chciałeś zrobić to wszystko samodzielnie?
Cały czas broniłem się przed tym, aby jakikolwiek tekst był związany z YouTubem, ale chociaż w jednej piosence chciałem zawrzeć walkę z samym sobą. Zwykle wrzucam pozytywne zdjęcia do sieci, jednak czasem zdarza mi się wrzucić poważne fotki, które zwykle gorzej się przyjmują. Zdarzają się wtedy komentarze typu: Wolimy Ciebie z uśmiechem. Bardzo chciałem odnieść się gdzieś do tego na płycie. W tekście mamy: skoro nie mogę być smutny i radosny to wolę być dorosły. Zależało mi, żeby znaleźć trochę przestrzeni na to, by powiedzieć na płycie, że noszę w sobie komplet emocji – również tych mniej pozytywnych.
Chciałam jeszcze zapytać o teledyski. W 5173, jak wspomniałeś, jesteś oblewany lodowatą wodą, w klipie do piosenki Znaki, obrzucacie się jedzeniem. Bierzesz czynny udział w procesie twórczym, wymyślasz scenariusze?
Tak, ja wymyślam poszczególne sceny natomiast do rozpisania ich sekunda po sekundzie potrzebuję pomocy. Generalny zamysł jest mój, ale wzbogacony jest o kreatywność operatora.
Jak się bawiliście podczas nagrywania teledysku do Znaków?
Najlepiej! To było ciepłe wesołe lato. Całą tę kuchnię montowaliśmy tego samego dnia. Wyglądała na tyle realistycznie, że często na przykład sięgaliśmy do zlewu, żeby umyć ręce, po czym orientowaliśmy się, że jest sztuczny. (śmiech)
Tak jak wspomniałeś, niektóre z Twoich piosenek mają klimat bardziej letni, inne bardziej jesienny. W piosence Pogoda nas sen śpiewasz: znowu nastała jesień. Jaką pogodę, z tych wymienionych w tym utworze, przewidujesz dla siebie na te jesienne czy zimowe miesiące? Pogodę na dobry dzień, na sen, na trochę więcej?
Powiedzmy, że jeszcze przed chwilą byłaby to pogoda na trochę więcej, bo byłem na wakacjach, a teraz to jest pogoda na dobry dzień, bo planujemy koncerty, więc to muszą być dobre dni.
Wiem, że lubisz piosenki Disney’a i słuchasz ich często. Gdybyś miał napisać piosenkę do jakiejś bajki Disney’a, to do której?
Myślę, że do Alladyna. Zrobiłbym taką ładną balladkę na dywanie. W ogóle mógłbym do każdej bajki Disney’a coś napisać. Moje małe marzenie, które być może kiedyś zrealizuję jest takie, żeby wydać minipłytę, na której znajdzie się kilka Disney’owskich coverów.
Życzę Ci w takim spełnienia małych i większych marzeń i wielu dobrych dni!