Fot.: Szymon Milewski
Fot.: Szymon Milewski

Mada x Misza: (Nie taka znowu) zimna, ale z pewnością wybuchowa fuzja. (Wywiad)

Magda Żmudzińska, Kinga Górska

21 XI premierę miała najnowsza płyta jednego z reprezentantów warszawskiego składu WCK – Mady, do współtworzenia której raper zaprosił Miszę – początkującego producenta, którego fani mogą kojarzyć z jego drugiego wcielenia, w którym to występuje pod pseudonimem Miły ATZ. Na początku grudnia miałyśmy okazję spotkać się z autorami „Ciśnienia Umiarkowanego” i pogadać m.in. o ich najnowszym, wspólnym wydawnictwie. Ale nie tylko. Całej rozmowie natomiast przysłuchiwała się jeszcze jedna osoba, która również ma niemały, choć zupełnie „ghostowy” wpływ na brzmienie albumu. Polecamy uwadze – zarówno niniejszy wywiad, jak i sam krążek. To jedna z najlepszych hip-hopowych EP-ek, jakie w 2022 ukazały się na polskim rynku muzycznym.

Magda: Rozmawiamy chwilę po meczu Polska-Francja. Oglądaliście? A jeśli nawet nie, to chciałam Was zapytać jaka jest najgłupsza lub najdziwniejsza rzecz, jaką usłyszeliście a propos tego sportowego spotkania?

Misza: Ja oglądałem, o dziwo, bo to był w ogóle mój pierwszy mecz podczas tegorocznych Mistrzostw. Nie wiem, czy to najgłupsza rzecz, ale na pewno słyszałem dużo złego na temat tego Mundialu. Obejrzałem też jakieś dokumentalne filmy o FIFA i ich korupcyjnych akcjach, począwszy od samych przekrętów wokół rozgrywek, aż po nieludzkie traktowanie pracowników i śmierci przy budowaniu stadionów. Na pewno jest w tym wiele prawdy. Jeżeli powstaje dokument, jeżeli działacze są zastraszani, jeżeli w ogóle się z tego wszystkiego tłumaczą, to znaczy, że coś musi być na rzeczy, że to się dzieje. A co do samego meczu, to cóż, no zostaliśmy zniszczeni, totalnie, wiadomo, ale nie patrzyło się na to aż tak smutno. Francuzi są świetni w ogóle, moim zdaniem mogą wygrać te Mistrzostwa.

Mada: Ja oglądałem, obejrzałem prawie wszystkie mecze. Jestem fanem piłki. Jest to takie wydarzenie, którego żal by mi było przegapić. Klubową piłkę też lubię, ale nie mam czasu za bardzo oglądać Ligi Mistrzów, bo tam jest to trochę inaczej rozplanowane. Tutaj wszystko jest w jednym miejscu. Oglądałem więc, uważam, że był to najlepszy nasz mecz na tych Mistrzostwach, mimo, że przegraliśmy. Ja lubię memy z naszej reprezentacji, są świetne. Ale a propos tego meczu, to nie wiem, czy widziałem jakiś konkretny, głupi, czy coś. Wiedziałem, że przegramy, ale też kibicuję Francji więc spoko, że wygrali.

Misza: „Polska-Francja ten sam ból”

Mada: Dokładnie.

Kinga: A jaka jest najgłupsza, najdziwniejsza albo najbardziej absurdalna rzecz, jaką usłyszeliście na swój temat, kiedykolwiek?

Misza: Ja np. usłyszałem wczoraj bardzo zabawną rzecz – od jakiegoś naszego fana, na imprezie – że płyta zajebista, fajne beaty, ale Mada to taka trochę gorsza Unda. (śmiech)

Mada: OK (śmiech)

Misza: A ja mówię: „stary, co ty w ogóle porównujesz.” Trochę wychodzi z takich sytuacji to, że niestety młodzi ludzie często słuchają muzyki bardzo powierzchownie, wybiórczo.  Akurat wydaje mi się, że nasi słuchacze są dość zaangażowani. Widocznie ten po prostu był moim słuchaczem, może też nie całościowym – bo w końcu spotkaliśmy go na imprezie Świętego Bassu  – który sięgnął po płytę, a nie wiedział zupełnie kim ty jesteś Adam. Mam jednak wrażenie, że moi, stricte moi – ATZ-towi słuchacze, sięgają jakoś głębiej do tego wszystkiego, a twoi to już w ogóle.

Mada: Myślę, że tak, rzadko mi się zdarza usłyszeć od słuchaczy jakieś głupie rzeczy. Najgłupsze, jakie mi się trafiają, to zawsze porównania do O.S.T.R.’a, non stop, jak ktoś zaczyna ze mną rozmowę nie znając mnie w ogóle: „A Ty jesteś podobny do…”, to od razu mówię: „Nie stary, nawet tego nie kończ”.

Magda: OMG, serio? Nigdy na to nie wpadłam!

Kinga: Teraz już nigdy nie będziesz patrzeć na Adama tak samo (śmiech)

Mada: Totalnie. Wracając do głupich rzeczy, to są też oczywiście żarciki z Matą, ale to mnie w ogóle nie rusza.

Misza: Serio? Ale że jak?

Mada: Mada, Mata, wiesz, że podróba Maty np. sobie piszą. Ale wiecie, też mam takie wrażenie, jak Miłosz mówi, że u mnie, pod moimi utworami jest mało przypadkowych ludzi. Nie ma takich osób, które zajmują się przede wszystkim hejtowaniem i śmieszkowaniem. To się praktycznie nie dzieje. Zazwyczaj piszą, że coś jest spoko, albo że coś im się nie podoba.

Misza: Ale to jest świetne w ogóle. Ja zauważyłem u siebie to samo. Jakby wszyscy na poważnie do tego podchodzą, chyba dlatego, że my też na poważnie do tego podchodzimy. Ja np. nie mam hejterów. Chociaż wiesz, ja też w sumie nie czytam komentarzy. Moja siostra za to czyta wszystkie. Przysięgam, jak jest 1000 komentarzy, to ona usiądzie i przeczyta je wszystkie. I to od niej wiem, że nie ma jakiegoś shitu tam. Mało jest śmieciówy, ci ludzie wiedzą, czego chcą i po to przychodzą. Myślę też, że nie zaskakujemy tych słuchaczy nigdy w taki diametralny sposób, żeby miało to wywołać jakąś totalną burzę. Ja np. wszelkie zmiany stylistyczne wprowadzam bardzo powoli, mówię znowu stricte o swojej muzie. Super, że bitowo mam mega dowolność, że  mogę zrobić tak naprawdę wszystko i nikt mnie nie oceni, że to nie pasuje do mojej stylówy. To jest w sumie fajne, cieszę się, że mogę się w tej kwestii uzewnętrzniać.

Magda: Mówiąc o stopniowym wprowadzaniu zmian nawiązujesz trochę do autotune’a?

Misza: Tak, dokładnie. Dwa numery ostatnie tak naprawdę, w tym jeden mój największy aktualnie hit, są z refrenem na autotunie, gdzie – jakby wiecie –  dla mnie to był duży krok, żeby się w ogóle przekonać do czegoś takiego. Ale posiedziałem trochę z tym autotunem, popróbowałem i znalazłem swoją drogę w tym wszystkim. No ale wiadomo, numeru na autotunie od początku do końca, jakiejś ballady autotune’owej, bym nie nagrał.

Mada: No tak, ale w tym numerze to też spoko brzmi, nie jest to przeciągnięte, nie jest ten tuning w takiej wysokiej tonacji. Tu jest to bardzo wyśrodkowane.

Misza: Wydaje mi się, że to tak funkcjonuje, że im bardziej fałszujesz, tym więcej tego autotune’a jest, bo tak ten algorytm działa, że to ci samo dociąga do tych nut, w które miałeś trafić. A ja po prostu zajebiście śpiewam (śmiech). Nie no, żartuję oczywiście, ale ostatnio próbuję, coś mi się otwiera, jakaś klapka trzecia czy dziewiąta. Ale dlatego o tym mówię, że my właśnie nie zaskakujemy tych słuchaczy w jakiś taki chamski sposób i dzięki temu oni przychodząc do nas, wiedzą, czego się spodziewać.

Mada: I raczej, zazwyczaj, to dostają. Ja mam też czasem takie wrażenie, że np. moi słuchacze nie rozumieją moich żartów. To jest jedna taka kwestia. Czasem piszę sobie rzeczy, z których sam bardzo się śmieję, jak je wymyślam to mam coś takiego, że: „joł, ale to jest zabawne”, a potem odbiór jest taki, że nikt się z tego super nie śmieje. Przyjmuje to jako spoko utwór, ale nie wyłapuje tych niuansów, które są dla mnie turbo zabawne. Myślę, że w ogóle muzyką ciężko jest przekazać żart. Zwłaszcza teraz, gdy żart jest memiczny, obrazkowy.

Kinga: W ogóle trudno pokazać poczucie humoru w muzyce, zwłaszcza jeśli zazwyczaj pisze się o poważnych rzeczach, a tylko czasem wpada coś żartobliwego.

Misza: Z cała pewnością to nie jest łatwe, trzeba to podkreślić każdym aspektem – oprócz tego, że słowem, intonacją, to jeszcze bitem, muzyką. Ale piłeś Adam chyba trochę do numeru „Ludzie mówią głupie rzeczy”, prawda? I chyba Wy dziewczyny też do tego nawiązywałyście?

Mada: Tak, ja od razu wyłapałem, że do tego zmierzacie (śmiech).

Misza: No ja wam powiem, że jak usłyszałem wjazd w tę zwrotkę, to mnie zmroziło, jakby dopiero gdzieś w połowie zrozumiałem: „ok, dobra, to nie jest na poważnie”. No wiadomo, kto by się odważył wjechać na bit z takim tekstem, jak: „Polska dla Polaków, raz w dupę to nie pedał”. (śmiech)

Mada: I to jest właśnie trochę gadanie memami, ten numer jest na memach oparty, na takich sloganach, które pojawiają się w przestrzeni publicznej.

Magda: Ale myślę, że w przypadku tego utworu, ludzie nie mają problemów ze zrozumieniem, że to nie jest na poważnie. Czy mają?

Misza: Myślę, że gdyby ktoś tego nie skumał, to Adam już by siedział w więzieniu albo przynajmniej byłby zbojkotowany przez wszystkich.

Mada: W tym numerze może bit i tonacja głosu nie do końca naprowadzają na to, ale no już np. klip powoduje, że tu od razu widać, że to jest żart.

Misza: Najbardziej śmieszy mnie to, że jest tu ta animacja, rapuje ten Francuz, za nic nie rozumiesz o czym on nawija, a w tle dzieją się te wszystkie abstrakcyjne rzeczy. Dzięki temu wpadłem w ogóle na pomysł, żeby zrobić numer, w którym ja rapuję swoim francuskim, który nie znaczy absolutnie nic, bo w ogóle nie znam tego języka i robię do niego jakąś totalnie odklejoną wizualizację. To by mogło być zabawne. Orteza Kartel. W ogóle wymyśliliśmy to wczoraj z Atutem, że nagrywamy w przyszłym roku Orteza Kartel Mixtape i ja się będę nazywał Groźny ZTA, a Atutowy będzie się nazywał Wadliwy.

Magda: (śmiech) Piękne, czekamy na ten materiał z niecierpliwością!

Misza: No wiadomo, taka śmieciówa musi też być czasem. Ja np. robię też teraz taki mixtape, na którym piszę najgłupsze refreny w swoim życiu i super się przy tym bawię. Naprawdę Wam powiem, że nagrałem ostatnio refren na freestyle’u, który brzmi: „bam bidi bam bidi bam bidi bam bam, ATZ znowu pruje się do Ciebie” i miałem przy tym jak za starych czasów, taką turbo zajawę. Tzn. zajawę mam zawsze, ale naprawdę świetnie się bawiłem przy nagrywaniu tego. Chodzi o to, że jak się dobrze bawisz robiąc muzykę, to ostatecznie przy jej odsłuchiwaniu chyba też każdy będzie się dobrze bawił. Jak rapujesz to naprawdę warto żeby postarać się poczuć w trakcie nagrywania tę emocję, którą chce się przekazać. Jak nagrywasz śmieszne rzeczy, to się uśmiechnij do tego majka.

Magda: To chyba ze wszystkim tak jest. Tak to działa w każdej formie sztuki. Wracając do tego, że my również zaczynając naszą rozmowę piłyśmy do kawałka „Ludzie mówią głupie rzeczy”, chciałam zapytać Cię Adaś – bo to pytanie jest bardziej do Ciebie – skąd w ogóle pomysł na taką formę tego numeru? Na ten francuski feat.? Ja np. meczu dzisiaj nie oglądałam, ale ten utwór właśnie, rozpoczynający się od słów „Polska-Francja” był u mnie na pętli od rana. To chyba jedna z moich najulubieńszych pozycji na płycie w ogóle. Niemniej, nadal, w Twoim kawałku, który jest follow-upem do Knapa, w którym Kuba też pojawia się gościnnie, ten nagły zwrot jakim jest pojawienie się Stickin’a, był dla mnie dość zaskakujący.

Mada: Ja od jakiegoś już czasu jestem zajarany francuskim rapem, słucham dużo, sprawdzam sobie różne rzeczy. Bardzo długo nie słuchałem więc mam też przed sobą ogromną przestrzeń, 20 lat słuchania muzyki, bo taki okres czasu we francuskim rapie mniej więcej mam do nadrobienia. Moja siostra mieszkała we Francji przez dłuższy czas i dzięki temu pojawiła mi się po prostu możliwość zaproszenia ziomala, który rapuje po francusku. To jest gość, który ostatnie rzeczy nagrywał z 8 lat temu i zawsze mu się to podobało, zawsze chciał to robić, ale tak się potoczyło jego życie, że jakoś nigdy się w tym nie odnalazł, nie miał składu, nagrał tylko jakieś pojedyncze rzeczy i wycofał się z muzyki. Pogadaliśmy, od słowa do słowa wyszło, że on chętnie spróbuje. Wysłałem mu różne bity jakie miałam, a wśród nich były dwa bity Miłosza i on wybrał jeden z nich. Dla mnie to w ogóle było takie wow, ciekawy wybór, bo spodziewałem się, że gość, który tyle lat nie rapował, wybierze jakiś bardziej klasyczny bit, łatwiejszy ogólnie. Powiedziałem, że ok, robimy do tego bitu numer, ale pójdzie na płytę, tę którą miałem w planach z Miłoszem. Wymyśliłem refren i jak już go napisałem pod te klawisze, które się tam pojawiają, to już wiedziałem, że Knap musi to zaśpiewać, bo po pierwsze –  ja bym nie zaśpiewał, a po drugie – no to jest właśnie follow up do niego, jakby nie było. Po refrenie resztę dogadywaliśmy już ze Stickin’em przez Internet. Każdy napisał swoje zwrotki, a on potem przyjechał do Polski i razem nagraliśmy to w studio. No i tak z grubsza wygląda ta historia. Jak pojawiła się opcja, że mogę mieć francuską zwrotkę u siebie to wziąłem to od razu, na zajawie. Zajebiście też nam poszło to nagrywanie, byłem mega zdziwiony, że po 8 latach nie robienia nic z głosem – bo gość się zajmuje zupełnie innymi rzeczami w życiu – wszedł do studia i nagrał to z marszu. A też trochę jak wymyślaliśmy temat utworu, to miałem kilka pomysłów na to, co byśmy mogli wziąć na wspólny warsztat, ale ten ostatecznie był najlepszy, aby połączyć obie perspektywy – polską i francuską.

Misza: A czy Ty masz tłumaczenie tej zwrotki? Ja np. nie znam totalnie francuskiego. Wiadomo, da się coś tam wywnioskować, jak „la démocratie”, ale czuć totalnie, ze ta zwrotka jest jakoś społecznie zaangażowana.

Magda: No właśnie, o to tłumaczenie też chciałam zapytać.

Mada: Mam to tłumaczenie, jasne, mogę wam wysłać. Jego zwrotka jest generalnie skonstruowana w ten sposób, że on nawija pewne rzeczy, które mówi rząd francuski, a potem jakby je obala, przedstawiając jak jest naprawdę, jak widzi to społeczeństwo. Jest bardziej poważna niż moja zwrotka, chociaż ostatecznie obie są zaangażowane polityczno-społecznie. No ale moja jest bardziej żartobliwie pokazana, jego bardziej na serio. Moja siostra przetłumaczyła ten tekst, bo to musiało się wydarzyć choćby na potrzeby klipu, żeby Ninja wiedział w ogóle o czym on nawija i co tam w tle może się pod to pojawić. Mega się cieszę, że udało nam się zrobić ten kawałek, nie spodziewałem się, że tak szybko od momentu, gdy zacząłem słuchać francuskiego hip-hopu, to się wydarzy. Ja na pewno będę próbował jeszcze kiedyś jakichś francuskich featów, nie wiem czy akurat z tym ziomalem, ale na pewno jak będzie jakaś opcja, to będę kombinował, żeby coś się udało zrobić z Francją, może z anglojęzycznymi raperami również. Za niemieckim rapem nie przepadam, ale jak będzie jakiś spoko ziomal, to też nie mówię nie. Ale raczej na co dzień niemieckiego rapu nie słucham.

Misza: Ja słucham, lubię, lubię ten język i to, jak jest rapowany. Wiecie, wielu artystów z zachodu chce z nami nagrywać. Polski rynek też tak urósł, że im się po prostu teraz opłaca to robić. Kolaborujmy więc z nimi.

Magda: Zdecydowanie. „Ludzie mówią głupie rzeczy” było jednym z trzech – obok „W Chmurach” i „21XI” – singli reprezentujących płytę. Dlaczego akurat na te numery postawiliście?

Misza: Hmm, trudne pytanie. No ten pierwszy – „W Chmurach” – to musiał być singlem moim zdaniem. Ten numer jest dla mnie najlepszy z całej płyty, tak biorąc pod uwagę wszystkie kwestie. Jest też takim wprowadzeniem do całego materiału. Drugi – „Ludzie mówią głupie rzeczy” – pokazuje, że płyta wcale nie jest na cykaczach, jakichś couldowych bitach, jest też ciekawostką w sumie.

Mada: Pamiętam, że jak nagrywaliśmy te kawałki i zrobiliśmy „W Chmurach” to byłeś nim mega zajarany. To jest też taki nietypowy numer dla mnie, ja nie mam takich kawałków. Z „Ludzie mówią głupie rzeczy” to racja, że to jest taki kawałek-ciekawostka, że pojawia się ta Francja, ten animowany klip. A przy „21XI” też się przede wszystkim mega jaraliśmy bitem. Od tego się zaczęło.

Misza: To prawda, ten numer jest tak mocny, jest takim wjazdem osadzonym na emocjach, że to musiało po prostu też wyjść wcześniej. W każdym z tych trzech kawałków są zresztą totalnie różne emocje. Trochę też kminiliśmy nad „Skillem”. Pytanie, czy to by coś zmieniło, gdyby inne numery były singlami. Płyta jest całością.

Magda: To prawda, natomiast mnie zawsze ciekawi, dlaczego artyści wybierają dane kawałki na single. Oczywiście nie zawsze to jest w gestii artystów, bo wiadomo, że czasem decydują o tym wytwórnie, natomiast wy mieliście tutaj ten komfort dowolnego wyboru.

Misza: No jasne, wiadomo, że zupełnie inaczej podchodzi się do tematu, jeśli ktoś jest nastawiony przede wszystkim na zysk ze sprzedaży albumu. Wtedy zazwyczaj robi się numery, które mają być singlami. Ostatnio zauważyłem taką tendencję, że wychodzą płyty, które są zrobione na odpierdol, ale które mają 2-3 single, które idą. Tak się buduje kariery.

Mada: Albo też się robi tak, że przez półtora roku wrzuca się single, a potem zbiera się je i wypuszcza jako płytę. Taka tendencja też jest. My rzeczywiście zrobiliśmy tę płytę z zupełnie innych pobudek. I chyba faktycznie te single wybraliśmy tak na podstawie feelingu, bez kalkulacji. Chcieliśmy żeby płytę promowały zupełnie różnorodne kawałki.

Kinga: Zostańmy jeszcze w temacie „21XI”. Adam – tytuł tego numeru jest jednocześnie datą twoich urodzin, ale nie tylko. Urodziny tego dnia mają też Jan Rapowanie i Barto Katt, których zresztą pozdrawiasz na końcu utworu. Nie myślałeś o tym, żeby nagrać z nimi ten kawałek?

Mada: Początek tego utworu zacząłem pisać wcześniej i on się w ogóle miał wówczas inaczej nazywać. Miałem jakiś tam pomysł na to wszystko i nie miał to być mój urodzinowy kawałek. Zaczynał się w ten sam sposób i opowiadał o nieco podobnych rzeczach, ale ostateczna koncepcja się z czasem zmieniła. To, że ja ich pozdrawiam, to dlatego, że wiem, że mają wtedy urodziny, co roku składamy sobie życzenia. Kiedyś rozkminialiśmy, żeby zrobić wspólnie numer, ale to dużo, dużo wcześniej. Co do „21 XI”, to miałem już trzy zwrotki i nie za bardzo widziałem też to, żeby tam się dograli. A i klimat tego utworu jest taki, że nie wiem czy to by dobrze zagrało.

Misza: Barto by tam wjechał, totalnie. Janek poradzić by sobie oczywiście poradził z tym bitem, ale klimatycznie chyba by było ciężko mu się odnaleźć.

Mada: Ale mogłoby to być ciekawe. Oni w ogóle dostali ode mnie zaproszenie na nagranie skitu do tego utworu, ale to już było pod koniec i tylko jako taka luźna propozycja. Było za mało czasu, Janka nie ma też w Polsce i ostatecznie nie dociągnęliśmy tego tematu do końca. A z ciekawostek, ostatnio się dowiedziałem, że Natalia Hoffmann z Cór, też ma urodziny 21.11. więc jest to kolejna osoba do potencjalnego, wspólnego kawałka.

Misza: Ciekawe czy jakiś amerykański raper ma urodziny 21.11. Można by było jego też dociągnąć tutaj. Eminem ma np. urodziny 3 dni przede mną.

Magda: To byłby dopiero feat.!

Misza: A propos singli, muszę też tu wspomnieć, że moja dziewczyna, Karolina, również ma swój udział w powstawaniu tej płyty. Karolina gra na kontrabasie, a ja, wiecie, nie jestem wykształconym muzykiem. No dobra, chodziłem przez rok do szkoły muzycznej w Gdańsku, 3 lata temu, ale mam jedynie totalne podstawy. Wiadomo, one mi też wiele zmieniły, ale nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Karolina ma natomiast wiedzę zarówno z teorii, jak i praktyki, na naprawdę mega poziomie. I nie raz, jak coś mi nie grało, to ją wołałem żeby mi podpowiedziała co zmienić, żeby np. ten bas brzmiał lepiej. I np. „W Chmurach” ja bas zagrałem, ale Karolina mi go dostroiła.

Magda: Czyli jesteś Karolina takim ghost-współproducentem. A nie chciałaś się dograć na płytę?

Karolina: Nie, ja jestem bardzo sfokusowana na klasyce. Próbuję się otwierać dzięki Miłoszowi, ale powoli, to mi trochę zajmie chyba.

Misza: Nie no, zrobimy to na pewno. Ostatnio były jakieś próby, ale spoko, dociągniemy to. Jakby wiecie, ona gra na kontrabasie, na turbo poziomie. Teraz już może mniej, ale był taki okres w rapie w Stanach Zjednoczonych, gdzie było mega dużo kontrabasu, nie tylko z sampli. Jak myślę boom bap, to słyszę kontrabas, totalnie. No i w ogóle jazz. Fajnie byłoby zrobić kiedyś sobie jakąś EP-kę. Ale ogólnie sam też muszę się nauczyć nagrywać kontrabas, bo to wcale nie jest takie proste.

Kinga: A chodzicie razem na koncerty? Przy takim rozstrzale, jeśli chodzi o zainteresowania muzyczne?

Misza: Ostatnie byłem na jej koncercie, gdy grała z Andreą Boccellim. I byłem w pierwszym rzędzie. Bilety były turbo drogie, ale stwierdziłem, że dobra, raz się żyje, warto.  Ale czy tak ogólnie chodzimy razem na koncerty? To nie, raczej rzadko. Karolina przychodzi na moje. Chociaż ostatnio byliśmy razem na musicalu – na „Mistrzu i Małgorzacie”. Wiecie, dzięki niej mogę liznąć trochę tej innej kultury, wyższej. To jest zupełnie inny świat. Totalnie nie mój klimat. Umówmy się, odbiorcy muzyki klasycznej, to tacy trochę kijarze – oczywiście nie chcę nikogo obrazić, ale to jest zupełnie inna mentalność niż nasza, hip-hopowa. Może to trochę stereotyp, ale jak patrzę na te miejsca i tych ludzi, to mam takie wrażenie. Z drugiej strony oni też na mnie patrzą jak na jakiegoś dziwaka, że jakiś dziwny koleś w szerokich ciuchach, wygląda jak jakiś raper. Też pewnie nie do końca mnie rozumieją, a może nawet nie do końca szanują. Ale przecież nie musimy sobie wchodzić w drogę. Z drugiej strony potrafię też znaleźć w tej kulturze dużo mega inspirujących rzeczy, jak choćby przypadek tego Bocceliego. Przysięgam, że prawie się tam poryczałem.

Karolina: Prawie, prawie, a ja widziałam, że płakałeś.

Misza: No dobra, płakałem. Ale to był kosmos. Nie dość, że ona grała z tą orkiestrą, to jeszcze wiecie, takie utwory się słyszy nie często na żywo. Mocne to było.

Magda: Ale połączenia muzyki klasycznej z hip-hopem – czy to w muzyce czy też w tańcu – zdarzały się przecież. I zderzenie tych dwóch z pozoru tak odległych światów, daje zazwyczaj mega ciekawe efekty.

Misza: Tak, to się zazwyczaj dobrze kończy. Niesamowita jest już sama świadomość tego, że grając z orkiestrą nie polegasz, jak w hip-hopie, na MP3, którą DJ ci odpala i nic złego się nie może tu tak naprawdę wydarzyć – chyba, że Ci prąd wypierdoli – tylko siedzi za tobą grupa ludzi, która musi współgrać. I to wszystko żyje, pulsuje. Ci ludzie odpowiadają za ciebie, a ty za nich. To jest bardzo ciekawe – chciałbym w przyszłości rozbudowywać projekt LOWPASS do takiej formy. Chciałbym, żeby był takim mega organicznym tworem, który będzie generował tyle zysków, by było nas stać na granie z orkiestrą… bo to jest niestety drogi interes.

Kinga: A propos koncertów i oglądania bliskich czy znajomych na scenie – znamy już podejście Miłosza, a ty, Adam? Obserwujesz swoich ludzi jak występują? Jakie odczucia ci wtedy towarzyszą? Byłeś wczoraj na koncercie Barto Katta w Pardon, To Tu…

Mada: Właściwie to głównie chodzę na koncerty ziomali i ziomalek, często jako wsparcie. Czasami mam tak, że totalnie się wkręcam, a czasem tak, że trochę mniej. Jeśli chodzi o Barto Katta, to nie był pierwszy raz, kiedy widziałem go na scenie. Podobała mi się też miejscówka – nie ma wiele takich punktów na mapie Warszawy. Myślę, że mógłbym tam zagrać też i swój koncert.

Misza: Do nas również wpadłeś!

Magda: No właśnie, Miłosz, a jak twoje wrażenia po wczorajszym, wyprzedanym Bday Bashu?

Misza: No to był totalny kosmos. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że my tak naprawdę dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę, że gdyby do Pragi Centrum mogło wejść dwa tysiące osób, to prawdopodobnie też byśmy to wyprzedali. To szokujące, że doszliśmy do tego momentu, do  takiej skali. W tamtym roku martwiliśmy się, czy przyjdzie pięćset osób, a w tym momencie moglibyśmy robić imprezy na dwa-trzy tysiące. To, że możemy ściągać ludzi z Anglii, którymi się wcześniej jaraliśmy, i rozkręcać z nimi imprezę jak równy z równym, jest naprawdę niesamowite. Skoro takie rzeczy dzieją się po dwóch latach, to co będzie za dziesięć?

Kinga: Narodowy!

Misza: Z Błaszczykowskim! (śmiech)

Magda: A wracając do płyty – w oficjalnym opisie wydawnictwa pojawia się hasło ,,zimna fuzja”. To stwierdzenie pada też w wersach. Fizyka nigdy nie była moją mocną stroną, więc sprawdziłam definicję tego terminu i zaskoczyło mnie to, jak bardzo ona mi do Was pasuje: w największym uproszczeniu jest to zderzenie dwóch cząsteczek, które łączą się w jeden atom tworząc jednostkę o znacznie większej sile ciężkości, a reakcji, jaka przy tym wszystkim zachodzi, towarzyszy uwolnienie ogromnych pokładów energii.

Mada: A to ciekawe, od tej strony na to nie patrzyliśmy. To był przede wszystkim follow up do Pezeta.

Misza: A dlaczego zimna w ogóle? I skąd jest ta definicja? Jeśli z Wikipedii, to mam taką ciekawostkę –  bo czasem sobie tak przeglądam tam hasło po haśle – że zawsze, nieważne od czego zaczniesz tę zabawę, na końcu łańcuszka pojawi się definicja bytu – byt, jako byt. Zawsze wszystko się kończy na filozofii.

Magda: O proszę, do tego nie doszłam, ale challenge accepted, chętnie sprawdzę. Tymczasem chciałabym Was zapytać o to, jak w ogóle doszło do tego, że postanowiliście zrobić wspólny album?

Mada: Zaczęło się od tego, że kręciliśmy klip WCK na Brackiej, gdzie był także Miłosz, który miał zrobione jakieś tam rzeczy z Emilem. Ja usłyszałem ten aranż i spodobał mi się. Wtedy, Miłosz, pokazałeś mi jeszcze jeden beat i, od słowa do słowa, dostałem od Ciebie całą paczkę. Potem dosłałeś mi jeszcze drugą i tam był między innymi beat do ,,Ludzie mówią głupie rzeczy” i jakieś beaty z pociągu, które tworzyłeś w podróży. Powiedziałeś, że skoro wziąłem tyle rzeczy, to możemy zrobić płytę wspólnie całą płytę.

Misza: Tak, pamiętam, że ja byłem wtedy w trakcie kończenia swojego albumu, później była jeszcze trasa, dużo się działo i tak naprawdę nie miałem zbytnio przestrzeni na dodatkowy projekt, ale bardzo dobrze, że podjęliśmy takie działania. Adam przyjeżdżał do Gdyni, siadaliśmy wspólnie i cały dzień tworzyliśmy, od rana do wieczora. Trzeba mnie było trochę przycisnąć, bo nie wiem, kiedy ja bym to skończył, gdybym sam miał nad tym siedzieć.

Mada: No było hardcorowo. Pamiętam pierwszy przyjazd: byliśmy razem trzy dni, od momentu, kiedy Miłosz wstał, do późnej nocy, z przerwą na obiad, papierosy, kawę, siedzieliśmy cały czas w studiu. To była mocno rzemieślnicza praca.

Misza: I to jest piękne! Pierwszy raz miałem okazję przekuć model pracy Atutowego i Miroffa, z którymi tworzyłem wcześniej, na coś swojego. Gdyby nie to, że tyle z nimi pracowałem dotychczas, nie udałoby nam się tego zrobić tak szybko i sprawnie. Szybkie podejmowanie decyzji jest mega pomocne. Są osoby, które bardzo długo coś rzeźbią i nigdy tego nie kończą.

Magda: Uprzedziliście moje kolejne pytanie, ciekawiło mnie jak wyglądały prace nad płytą…

Mada: Pierwsze dwa spotkania odbyły się w Warszawie, bo Miłosz jeszcze wtedy tu mieszkał. To były dłuższe, kilkugodzinne ustawki. Potem nagrywaliśmy razem w Gdyni. Ostatnie rzeczy dogrywaliśmy oddzielnie i wysyłaliśmy sobie efekty, ale to były może dwa lub trzy numery. Od napisania, nagrania do skończenia płyty, upłynęło trochę czasu.

Misza: To było intensywne, ale świetnie, że mogło się wydarzyć. Konsekwencją tego, że stworzyliśmy tę płytę, jest to, że ja naprawdę uwierzyłem w  swoje produkcje.

Magda: Właśnie, wspomniałeś w którymś wywiadzie, że robisz beaty od dawna, ale nie czujesz, że to jest dobry moment, żeby wyjść z tym szerzej. Co sprawiło, że teraz się na to zdecydowałeś?

Misza: Ja zdecydowałem się przede wszystkim dlatego, że chłopaki (Skrubol i Mada, przyp.red.) zdecydowali się rapować pod te beaty. Jeśli ktoś chce tworzyć pod moje rzeczy, to sam staję się mniej krytyczny względem siebie. Ale nie zmienia to faktu, że musiałem wspiąć się naprawdę na wyżyny tego wszystkiego, co potrafiłem, żeby zamknąć ten album od strony produkcyjnej. Włożyłem w to dużo pracy, ale też i dało mi to dużo motywacji. Dzięki temu mogę teraz zrobić EPkę czy mixtape na swoich beatach. Myślę też, że będzie się coraz więcej tych produkcji pojawiać. Otworzył się przede mną kolejny wszechświat możliwości na współpracę z różnymi artystami, z którymi bym nie nagrał numeru rapowego. Nagrywanie z kimś rapu jest dla mnie ogromnie intymną sprawą i zazwyczaj musi być relacja między nami, żeby coś w ogóle powstało. Jeśli chodzi o beaty, jestem dużo bardziej otwarty na współpracę.

Magda: Swoją działalność producencką podpisujesz jako Misza, a nie Miły ATZ – wolisz rozgraniczać te dwie rzeczy?

Misza: Stwierdziłem, że muszę jako producent przejść taką samą drogę, jaką przeszedłem jako raper. Mógłbym lecieć na fejmie ATZ-owym, ale nie o to mi w tym wszystkim chodzi. Chcę, żeby ludzie potrzebowali tych beatów, bo są zajebiste, a nie dlatego, że mogą sobie dopisać ,,prod. Miły ATZ” i skorzystać z samego tego faktu. To weryfikuje ludzi, czy naprawdę chcą ze mną współpracować, czy tylko ze względu na korzyści z mojej rozpoznawalności. Poza tym, zawsze mnie interesowały takie smaczki: ktoś, kogo znasz pod jakąś ksywą robi coś nowego pod inną, a na początku nie łączyłeś tych dwóch postaci.

Kinga: I nagle, gdy to odkrywasz, jest taki efekt wow. Znamy to uczucie. A wyjdźmy jeszcze na chwilę z warstwy muzycznej – chciałabym Was zapytać o okładkę ,,Ciśnienia umiarkowanego”. Czy jest za nią jakaś historia, może nawiązuje do któregoś z utworów? Jak mamy ją interpretować?

Mada: Tytuł płyty powstał tak naprawdę już po jej zrobieniu. Wróciłem z drugiego wyjazdu do Trójmiasta, zadzwoniłem wieczorem do Miłosza i powiedziałem, że wymyśliłem coś takiego. Uznaliśmy, że to spoko opcja, zostaje. Później rozmawiałem z Dianą, czyli autorką okładki, o jakichś naszych sprawach WCK-owych, i ona w pewnym momencie powiedziała, że w sumie chciałaby zrobić jakiś projekt okładkowy, bo dawno nie robiła żadnego. A ja jej na to: ,,Stara, ja mam skończoną płytę, więc możemy to zrobić, jeśli masz ochotę”. Powiedziała, że ma już pewną wizję, swoje marzenie, które chciałaby spełnić, jeśli chodzi o okładkę. Przedstawiła mi to tak pokrótce. Stwierdziłem że ok, niech przesłucha sobie płytę, powiedziałem jaki jest tytuł, jak my go rozumiemy. Diana oddzwoniła do mnie tydzień później i przedstawiła projekt, bez tła. Opowiada, opowiada – bo Diana jest taka bardzo wrażliwa i artystyczna, zapalona, że może zrobić wszystko jak chce – a ja słucham tego, myślę ,,joooł, zajebiste”, ale jednocześnie pytam: ,,Diana, ale gdzie w tym wszystkim jest tytuł płyty? Jak to rozumiesz?”, a ona na to: ,,A… to jaki jest tytuł?”(śmiech). Później zaczęliśmy kombinować jak to choć trochę połączyć, dlatego wybraliśmy jako tło kolor pomarańczowy, bo on jest w mapach izobarycznych. Nie chciałem, żebyśmy szli za bardzo w pogodę, bo to było dla mnie zbyt oczywiste. „Ciśnienie umiarkowane” to jest fajny frazeologizm, ale bardziej chodzi mi o mnie, o duszę, o beaty i zrównoważenie. Z kolei jak wszystko było już gotowe i przesłuchałem płytę któregoś razu, to zauważyłem, że jest w niej mimo wszystko dużo nawiązań do pogody.

Misza: No właśnie!

Mada: To nie było w ogóle zamierzone. Nawet pierwszy numer zaczyna się od słów ,,Niech jej spadnie ciśnienie…”. Teraz myślę: „gościu, jak to się stało”? Chciałem też, żeby ta okładka była weselsza, większość moich płyt nie ma wesołych okładek. Ta płyta jest też trochę lżejsza niż inne moje materiały, oprócz utworu ,,21XI” nie ma cięższych utworów autobiograficznych. Wybraliśmy razem z Miłoszem i Dianą to, co nam się najbardziej podoba. Jestem z tej okładki mega zadowolony. Nawet jeżeli ktoś nie łączy tego do końca z treścią, to uważam, że było warto.

Misza: W ogóle ,,Ciśnienie umiarkowane” to jest taka większa metafora, zostawia dość szerokie pole do interpretacji.

Mada: Myślałem też o tytule ,,Zimna fuzja”, ale uważam, że ta płyta jednak nie jest zimna. Szczególnie początek jest turbo ciepły.

Kinga: A myśleliście o tym, żeby wyruszyć z tą płytą w trasę koncertową?

Misza: Na pewno chciałbym zagrać jakieś koncerty, ale jeszcze tego nie rozkminiliśmy. Do końca roku (2022, przyp.red.) raczej nic się nie wydarzy, ale później Gdynia, Warszawa… ja bym chętnie usłyszał jak to zabrzmi na żywo.

Mada: Ja też bym to chętnie zagrał na żywo, ale trzeba przemyśleć jeszcze formułę. Na spokojnie, w przyszłym roku (2023 – przyp.red.).

Magda: Też byśmy chciały usłyszeć to na żywo! A poza koncertami, jakie macie plany, a może życzenia, na nowy rok?

Mada: Muzyczne czy niemuzyczne?

Kinga: Takie i takie!

Misza: Chcę zarabiać jeszcze więcej i mieć więcej czasu na to, żeby móc w fajny sposób tracić te pieniądze. Chcę też robić więcej takiej muzy, jaką zawsze chciałem robić, z tymi ludźmi, z którymi zawsze chciałem ją robić.

Mada: Ja mam do wydania X projektów, na sto procent w 2023 będzie jakaś płyta. Mam nadzieję, że WCK-owo tez coś się wydarzy. A życiowo – ja bym nie chciał więcej zarabiać, może trochę, ale bez przesady, jest OK. Chciałbym, żeby mój kot był zdrowy, przez całe życie.

Misza: Ja chciałbym też wydać solową płytę i jako ŚWIĘTY BASS chcemy wypuścić jakąś instrumentalną EP-kę w pierwszej połowie roku, na której będę się udzielał produkcyjnie. Tylko żeby wystarczyło mi czasu na wszystko. (śmiech) Jeśli wydam płytę do czerwca, a mam taki ambitny plan, to szykuje się koncertowe lato. Może też LOWPASS? Fajnie by było się spotkać z chłopakami, tęsknię za nimi, bo każdy poszedł w swoją stronę, a potrzebuję tego kontaktu.

Mada: My też potrzebujemy LOWPASSu!

Magda: Wszyscy potrzebują. Życzymy Wam zatem, aby udało się zrealizować wszystkie plany i aby spełniły się wszystkie życzenia.

Kinga: Wszystkiego dobrego, do zobaczenia na trasie!

Fot.: Diana Ahudża

About Zeen

Power your creative ideas with pixel-perfect design and cutting-edge technology. Create your beautiful website with Zeen now.

Więcej wpisów
Fot.: Julka Szałapska
Mada: „Z każdym rokiem, a nawet miesiącem, coraz mniej się tu widzę” (wywiad)