Którzy z rodziców byliby w stanie wymienić choć jeden album rapowy, który bez cienia zawahania puściliby swoim dorastającym dzieciom i wyszli z pokoju? Co więcej sami w tym czasie udaliby się na koncert tegoż artysty do pobliskiego klubu? Polepione dźwięki uważam za jeden z „must hear” − pozycję obowiązkową dla młodych ludzi, ukradkiem podsuniętą przez rodzicieli z ich osobistej płytoteki. Ostatnie krążki Fisza, które dziś byłyby do znalezienia na nieco innej półce w sklepie muzycznym, mogłyby okazać się dla tych młodszych już za mało przystępne, ale niezmiennie mówią o rzeczach istotnych.
Być może moje śmiałe zapędy do międzypokoleniowego dzielenia się muzycznymi inspiracjami prędko zostałyby ostudzone przez doświadczonych w bojach rodziców, którzy ze zrezygnowaną miną wzruszyliby ramionami na znak bezsilności w starciu z bieżącymi inspiracjami latorośli. W odpowiedzi na swoje propozycje skierowane wobec niepokornych mogliby w najlepszym wypadku zostać zignorowani lub obdarowani lekceważącym spojrzeniem, a w najgorszym… Cóż, ja jednak nadal uważam, że próbować warto. Tym bardziej, że moda kolejny raz zatacza koło i skłania do powrotów − odkurzania półek własnych, rodziców czy starszego rodzeństwa.
A w przypadku Polepionych dźwięków nikogo osłuchanego z tekstami krążka nie zdziwi to, ile z tych powrotów doskonale odnajduje się w dzisiejszych realiach. Zaraz, a może od czasu powstania tekstów nic się po prostu nie zmieniło na tym polu?
A ja czekam na deszcz, co oczyści
Moje wielkie miasto z głupoty i nienawiści
Lecz to musi być porządna ulewa
Bo czyścić troszeczkę potrzeba
Czy ktoś ma wątpliwości, że treść Nienawiści nie mogłaby powstać na kanwie dzisiejszych obserwacji rzeczywistości? Można by powiedzieć, że to tekst szyty na miarę, z tą jedną różnicą, że powstawał jeszcze w czasach głębokiego offline’u. Dziś wers Skąd tyle nienawiści, ja nie mogę dłużej tak wypełniony jest dużo cięższym ładunkiem niż wówczas, kiedy hejt nie nosił znamion anonimowości.
Odtrutką na panoszącą się wokół wrogość międzyludzką zdaniem Fisza jest muzyka. Bezsprzecznie pomogłaby również przebić wielkie nadymane balony z całą masą frustracji i innych negatywnych emocji, które kipią na ludzkich twarzach − Srogim minom mówię stop i basta. Może gdyby tak w wielu codziennych sytuacjach skupiać się bardziej na dźwiękach, udałoby się uniknąć kolejnej bójki słownej albo przynajmniej nagłego skoku ciśnienia?
Przed takim starciem jak w Czerwonej sukience pewnie dałoby się uchronić. Impreza rządzi się jednak swoimi prawami, bo w jej trakcie z reguły mnożą się powody do wszczynania wszelkich potyczek podsycane spożyciem różnych substancji. Historia zawarta w najpopularniejszym numerze z Polepionych dźwięków wciąga jak najlepszy serial i skłania do zastanowienia się, czy warto sięgać po…
Spoglądając całościowo na solowy debiut Fisza śmiało stwierdzam, że w domu rodzinnym Państwa Waglewskich z pietyzmem wpajano zasady moralne. Który dwudziestodwulatek tak dojrzale i zdecydowanie wyrażałby się na temat stosunku do bogacenia się:
Skłamałbym, gdybym stwierdził, że nie lubię pieniędzy
Mało jest ludzi, którym marzy się życie w nędzy
Lecz nie za wszelką cenę, idąc po trupach
Bo ja chcę spokojnie patrzeć w lustro
Najpierw robić to, co kocham
A później cierpliwie czekać na pieniążki, bo to już nie jest oszustwo
albo tak wyraźnie komentował gasnącą potrzebę pielęgnowania pogłębionych relacji międzyludzkich?
(…) za maską twardziela wszystko chowamy
Choć tak blisko siebie mieszkamy
Mówimy tylko: „Cześć, jak tam?”
Czy tylko tyle do powiedzenia mamy, nie sądzę
Język do kolan, jeśli chodzi o pieniądze
A jeśli porozmawiać, to tylko bla bla bla
Nie oznacza to jednak, że artysta nie zmagał się z życiowymi rozterkami, jak chociażby poszukiwanie własnej drogi.
Bo we mnie jest orkiestra, która grać razem nie daje rady
Jedna część zadowolona przyjmuje z pokorą wszystkie zmiany
Druga na to: „pieprzę, ja nie nadążam wysiadam”
Czasami więc zdarza się, że nie wiem, czego chcę
Co istotne, Waglewski nie nadużywa formy wypowiedzi i w swoich opowieściach wysnutych z wnikliwych obserwacji poruszającego się po miejskiej dżungli świadka wielu wydarzeń, filtruje je przez sito własnej wrażliwości i składa w nienadęte wersy. Co szczególnie ważne dla młodego odbiorcy, Fisz nie poucza, a skupia się na subiektywnym komentarzu. Myślę, że w przypadku postawienia się w roli społecznego mądrali szybko straciłby poparcie na poczet przyszłych działań. Kwituje to prostym:
Nie pouczam, nie próbuje nawracać na słuszną drogę
Spisuję jedynie obserwacje, a czas pokaże, kto tu ma rację
Album jest sumą dźwięków i trzasków, rezultatem licznych konfrontacji z ulicą i inspiracji muzycznych Bartosza oraz Piotra Waglewskich. W roku dwudziestolecia jego wydania nakładem Asfalt Records ukazał się limitowany krążek winylowy. Specjalny mastering materiału muzycznego z tej okazji wykonał Grzegorz Piwkowski.
Słyszałam, że Fisz nie lubi wracać do tego albumu. Ciekawe, czy jednak zdarzyło mu się podsunąć go swoim dzieciom lub zarekomendować komuś z młodszego pokolenia.