Alice In Chains wraz z Nirvaną, Pearl Jamem i Soundgarden należą do tzw. „Wielkiej czwórki”, która odpowiedzialna była za eksplozję grunge’owego szaleństwa na początku lat 90. I dla mnie, oczywiście z całym uwielbieniem również dla grup Kurta Cobaina, Eddiego Veddera i Chrisa Cornella, z czwórki tej jest to bezsprzecznie zespół numer 1. Przyznane mu wyróżnienie cieszy mnie więc tym bardziej.
W trakcie swojej niezwykłej, 34-letniej już kariery Alice In Chains sprzedali ponad 30 milionów albumów, zdobyli szereg wyróżnień i nominacji do najważniejszych nagród w przemyśle muzycznym (w tym, co ciekawe, nawet naszego polskiego Fryderyka – statuetkę przyznano grupie w 2010 roku za najlepszy album zagraniczny – Black Gives Way To Blue), wyprzedali większość koncertów i zgromadzili miliony fanów na całym świecie. Dyskografia zespołu zawiera jedne z najważniejszych i najbardziej wpływowych krążków w historii rocka, takie jak m.in. czterokrotnie platynowy Dirt z 1992 roku czy potrójnie platynowy Jar Of Flies z roku 1994. Ten ostatni jest swoją drogą pierwszą EP-ką w historii muzyki, która zadebiutowała na 1. miejscu listy Billboard Top 200.
1 grudnia 2020 roku Museum Of POP Culture w Seattle uhonorowało grupę nagrodą Founders Award. MoPOP gratyfikację tę przyznaje szczególnie zasłużonym artystom od 2007 roku. Wśród uprzednio utytułowanych znaleźli się m.in.: siostry Ann i Nancy Wilson (Heart); Carlos Santana; Crosby, Still&Nash; Jimmy Page; The Doors czy John Fogerty. Uroczystość wręczenia nagród zwykle odbywa się w muzeum, z udziałem publiczności. W 2020 roku, niestety, całość wydarzenia musiała przenieść się do przestrzeni wirtualnej. Organizatorzy poradzili sobie jednak z tym zadaniem doskonale.
Founders Award przyznana została zespołowi w roku, w którym 30. urodziny świętował debiutancki album grupy – Facelift – pierwsza grunge’owa płyta, która pokryła się złotem i która wywarła ogromny wpływ nie tylko na muzyków wschodzącej sceny „brzmienia Seattle”, ale także na liczne grupy hardrockowe, altrockowe czy nawet metalowe.
Into the flood again
Trwające prawie dwie i pół godziny wydarzenie to przede wszystkim wyjątkowy koncert w wykonaniu wielu znakomitych postaci ze świata muzyki, prezentujących własne aranżacje najważniejszych utworów Alice In Chains. Serię występów otworzyli sami główni bohaterowie wieczoru, akustyczną wersją utworu Your Decision. Na scenie pojawili się jeszcze raz – pod koniec wydarzenia – w jednym ze swoich najbardziej kultowych kawałków – No Excuses. Po Jerrym Cantrellu i kolegach pałeczkę przejęli Ann Wilson w przejmującym wykonaniu Rooster oraz powołana na ten wieczór supergrupa w składzie: Corey Taylor (Slipknot), Dave Navarro (Jane’s Addiction, Red Hot Chilli Peppers), Chris Chaney (Jane’s Addiction) i Taylor Hawkins (Foo Fighters), która zaprezentowała genialny kawałek Man In The Box. Wielu dziennikarzy właśnie to wykonanie wskazywało jako tzw. największą atrakcję imprezy. Rzeczywiście cover „Człowieka w pudełku” był energetyczny i porywający, moje serce jednak całkowicie skradły 3 zupełnie inne aranżacje. Pierwsza z nich należy do Duffa McKagana i Shootera Jenningsa, którzy zagrali Down In A Hole. Akustyczna wersja utworu z basistą Guns N’ Roses na gitarze, a także… na perkusji oraz reprezentującym taką fuzję stylów, jak southern rock, alt-country i outlaw-country Shooterem Jenningsem na wokalu, wypadła po prostu genialnie.
Drugim, wyjątkowym i niezwykle wzruszającym momentem był występ debiutującej tego dnia na scenie 20-letniej Lily Cornell-Silver (córki Chrisa Cornella i Susan Silver – managerki Alice In Chains) oraz poprzedzająca występ przemowa matki dziewczyny. Nie będę tu się rozpisywać, słowa są zbędne, zobaczcie sami – nie pożałujecie.
Ostatnim wykonaniem, które uważam za zdecydowanie najpiękniejszy kawałek wieczoru, jest zadedykowany dwóm zmarłym członkom zespołu – wokaliście Layne’owi Staley’owi i basiście Mike’owi Starrowi – Nutshell w interpretacji Marka Lanegana (byłego wokalisty zespołu Screeming Trees i jednocześnie wieloletniego przyjaciela frontmana grupy) oraz Maggie Björklund, duńskiej gitarzystki i piosenkarki, wykonującej na co dzień muzykę z pogranicza psychodelii, indie-rocka i country. Występ tej dwójki poprzetykany był materiałami z archiwalnych taśm video, skupiającymi się przede wszystkim na Staleyu i Starrze. Minimalistyczny w tym utworze wokal Langegana oraz niezwykła aranżacja melodyczna Björklund – opierająca się przede wszystkim na elektrycznej gitarze stalowej (chordofonie spokrewnionym z gitarą hawajską) – były doskonałym uzupełnieniem przewijających się obrazów.
Na scenie tego wieczoru pojawiło się jeszcze wielu mniej lub bardziej związanych z amerykańskim regionem Pacific North-West reprezentantów świata muzyki, a wśród nich, między innymi: Nancy Wilson, Fishbone, Liv Warfield, Mastodon, Krist Novoselic, Billy Corgan, Kim Thayil i pozostali członkowie zespołu Soundgarden, Dallas Green czy Eric & Encarnation z ciekawą, instrumentalną adaptacją Black Gives Way To Blue w wersji… flamenco.
Muzycy przyjęli kreatywne podejście w aranżacjach utworów. Można było odnieść wrażenie, że dostosowywali i podkreślali te aspekty piosenek AiC, które były im szczególnie bliskie. Zespoły metalowe sięgały do tych utworów, w których czuć było metalowego ducha Alice…, artyści rockowi, R&B i wielogatunkowi skłaniali się bardziej ku stylom unplugged. Choć i od tej reguły mogliśmy zaobserwować tu pewne wyjątki. Przykładem jest Metallica, która wykonała bardzo delikatną, akustyczną wersję utworu Would?. Ten sam kawałek w wykonaniu zespołu Korn miał już dużo mocniejszy, charakterystyczny dla grupy Jonathana Davisa styl nu-metalowy.
„Jesteśmy wieloletnimi fanami Alice in Chains i mieliśmy przyjemność poznać wszystkich chłopaków, kiedy koncertowaliśmy z nimi kilka lat temu. To był zaszczyt zagrać cover Would? Świetnie się bawiliśmy nadając mu własną wersję” – powiedzieli członkowie zespołu.
Na scenie zaprezentowali się również młodzi muzycy, finaliści ostatniego Sound Off! Showcase, organizowanego rokrocznie przez Museum Of POP Culture. Zespół David’s Van wykonał utwór Dam That River, The Human Missile Crisis – Swing On This, Katyrose zaprezentowała Your Decision, a Talaya piękną wersję All I Am.
Koncert przeplatany był migawkami z archiwalnych materiałów grupy, a także rozmowami oraz licznymi podziękowaniami i gratulacjami płynącymi od takich artystów, jak między innymi: Eddie Vedder, Mike McCready i Jeff Ament (Pearl Jam), Mark Arm (Mudhoney), Tom Morello (Rage Against The Machine), grupa Stone Temple Pilots, Josh Klinghoffer (Red Hot Chilli Peppers), Vernon Reid (Living Color), Davey Johnstone, aktor Robert Downey Jr, Cameron Crowe (reżyser filmów Samotnicy i Pearl Jam Twenty), Charles Peterson (główny fotograf sceny grunge’owej) czy… cała rodzina Cornell.
Wydarzenie zawierało także liczne fragmenty przedstawiające publiczności samo Museum Of POP Culture – jego działalność, programy oraz… potrzeby. Obecnie, podobnie jak wiele muzeów na świecie, MoPOP boryka się z utratą funduszy spowodowaną koniecznością zamknięcia swych drzwi. Koncert w hołdzie Alice in Chains był więc również okazją dla wielu zespołów, szczególnie tych związanych z Seattle, aby wyrazić swoje poparcie oraz zachęcić patronów do przekazywania darowizn, które pomogą utrzymać przy życiu, w tych trudnych czasach, tak ważną dla lokalnej społeczności instytucję.
You my friend / I will defend / And if we change /Well I love you anyway
Członkowie Alice in Chains byli podekscytowani i wzruszeni przyznaną im nagrodą. „Ten zespół powstał 33 lata temu, trzy i pół mili dalej, w Ballard… to niesamowita podróż, w której wciąż jesteśmy. Jest tak wielu wspaniałych artystów i przyjaciół, którzy przyczynili się do dzisiejszych okrzyków i występów – to było naprawdę fajne doświadczenie i chcielibyśmy wszystkim bardzo podziękować. Przyjmując te nagrody, chcemy również pamiętać o naszych kolegach z zespołu, Layne’ie Staley’u i Mike’u Starr. To wyróżnienie również dla nich. Wow, co za noc! ” – powiedział Jerry Cantrell. Statuetki przekazane zostały rodzinom nieżyjących członków grupy i był to także jeden z najpiękniejszych, najbardziej wzruszających i zarazem finałowych punktów całego programu.
Jerry Cantrell: „Wielkie serdeczne podziękowania dla wszystkich, którzy uczestniczyli w tworzeniu tego wirtualnego wydarzenia w tych dziwnych czasach. Muzyka ma moc jednoczenia, uzdrawiania i inspirowania. To wszystko jest nasze. Kontynuujmy tworzenie i celebrowanie tego, co karmi duszę. Rock on! ”
MoPOP Founders Award 2020 to była bez wątpienia wspaniała muzyczna uczta. To jednak także, a może i nade wszystko, niezwykły festiwal wsparcia, uznania, jedności i przyjaźni lokalnego środowiska muzycznego. Fenonem Seattle. Jeszcze będę Wam o nim opowiadać.