Fot.: mat. pras. artysty
Fot.: mat. pras. artysty

Rozm-OFF-a: oysterboy − „Dosłownie śpiewam ody do lata”

Jak dobrze opowiedzieć o lecie w piosenkach? Co sezon wielu artystów podejmuje starania, by jak najtrafniej ująć temat w muzycznych pocztówkach. Jeden z najbardziej udanych sposobów na to znalazł oysterboy. Nostalgia, woda, tęsknota, gitary, łagodnie brzmiące, ale zapadające w pamięć refreny i klipy nagrane kamerą Super8 z lat 60. Solowy projekt Piotra Kołodyńskiego, działającego także pod szyldem kilku innych zespołów, znajduje coraz więcej entuzjastów na polskiej scenie. Pod koniec 2021 r. ukazała się debiutancka EP-ka oysterboy’a pt. Nostalgia mnie wykończy i… czekamy na więcej. W piątek, 5 sierpnia, zespół wystąpił na OFF Festivalu, a chwilę po koncercie, Ani Grabowskiej udało się zamienić kilka zdań z członkami zespołu.

Ania: Nawiązując do tytułu twojego singla − „Absolutnie nic”, a jednak coś z tego wynikło…

Piotr: Oczywiście. Ja jestem leniuszkiem z krwi i kości i znam wielu ludzi, którzy uwielbiają mieć taki dzień, w którym się nie robi nic. Z drugiej strony uważam się też za pracoholika, więc jeden dzień nicnierobienia nie zaszkodzi, gdy przez sześć pozostałych cały czas się coś robi. Ta piosenka grana na żywo z chłopakami jest energiczna, szczególnie na końcu. W nagraniu studyjnym nie ma bębnów, jest delikatna, rozlana gitara, wszystko jest takie marzycielskie. Jak gramy ten utwór na żywo, to dodaliśmy tu na koniec element takiego prawie że punkowego puncha. To pokazuje tę drugą stronę − że nie mam ochoty robić absolutnie nic w jakieś tam dni, ale w tym danym momencie to wcale nie jest prawda i teraz mam ochotę, by akurat robić wszystko. 

A kiedy przychodzą takie momenty, kiedy nie masz na nic ochoty?

Piotr: To potrafi przyjść znienacka. To jest tzw. me day, że masz niby wstawać i coś robić, ale nagle stwierdzasz, że zostajesz w piżamie, zamawiasz jedzenie i masz w głowie: dajcie mi wszyscy spokój.

Artur: To jest taka opcja, o której mówi Stefan (Stefan Czerwiński z zespołu Terrific Sunday − przyp. red.). On ma taką metodę, że jeżeli wie, że przychodzi taki dzień, gdy ma bardzo dużo rzeczy do załatwienia i najprawdopodobniej nie da rady załatwić wszystkiego, to postanawia wyłączyć telefon, siedzieć cały dzień w domu i udawać, że go nie ma. Następnego dnia rano wstaje i okazuje się, że wszystko potoczyło się swoim torem − jego tak naprawdę tam nie musiało być i wszystko się udało.  

Piotr: Nie można cały czas chodzić na stuprocentowych obrotach, czasem trzeba na zerowych − dlatego pozdrawiam wszystkich leniuchów. To czasem się opłaca, żeby naładować baterie.

Zgadza się. Kiedy nie przypilnujesz, baterie czasem same się rozładowują, a to nie jest już dobrze. 

Piotr: Albo tak, jak Artur powiedział, że skoro dzisiaj mam aż tak dużo do zrobienia, to nie zrobię nic, na przekór wszystkiemu.

Spodziewałeś się rok temu, że dziś będziesz w tym miejscu?

Piotr: Nie, totalnie nie. Nie spodziewałem się zupełnie, że zagram na OFF-ie. To jest rzecz, o której marzyliśmy w zespole Terrific Sunday, w którym z Arturem gramy. Przez wiele lat graliśmy chyba na wszystkich możliwych festiwalach w Polsce i za cel mieliśmy obrany OFF Festival, na którym strasznie chcieliśmy zagrać, ale to się nie udawało. A tu spotkała mnie bardzo miła niespodzianka, odkąd zacząłem tworzyć muzykę solowo jako oysterboy. Po tak krótkim czasie i to bez wydanej płyty dostałem zaproszenie na OFF Festival i zaniemówiłem. To jest jeden z moich ulubionych festiwali prezentujący artystów, którymi totalnie się jaram i którzy są niesamowitą inspiracją nie tylko w robieniu muzyki, ale ogólnie w życiu codziennym. Granie na tych samych scenach z nimi, wymienianie się setlistami, setupami to jest coś pięknego. 

Przecudowna jest tutejsza specyfika tej polaryzacji między totalnie energetycznym koncertem a totalnie nostalgicznym, który potrafi w inny sposób również porwać publiczność.

Piotr: Tak, ale my też próbujemy to łączyć na scenie jako zespół. Jest dużo takich momentów bardzo ckliwych, nostalgicznych, melancholijnych, ale jest też dużo takich, gdzie można głową pomachać. Już kilka razy prawie doznałem kontuzji szyi przez machanie głową podczas zbyt ostrego grania. No, ale to jest właśnie trochę shoegaze i dreampop, które polegają na tym, że czasem można pomarzyć, a czasem po prostu można się powściekać. I to jest piękne połączenie. 

oysterboy – Tęskno

Na której scenie następnym razem będziesz porywał tłumy?

Piotr: Ja mam nadzieję, że na głównej oczywiście − nie tylko OFF-a, ale też wielu innych. Na takich dużych scenach czujemy się ryba w wodzie. Szczególnie jak jest dużo miejsca i można potańczyć i machać głową. Chociaż w klubach też lubimy grać, bo jest tłoczno, dużo ludzi. 

Artur: Tak, sceny, na których jest na tyle dużo miejsca, że można dać tutorial publice, to jest naprawdę ok.

Twoja muzyka zyskała określenie „nostalgiczny pop, wakacyjny chill”. Gdzie byś chciał chillować?

Piotr: Uwielbiam morze i zawsze chciałem mieszkać nad morzem, niestety jednak nie nad polskim. Szukałem miejsc i jest ciężko znaleźć coś, co by mi pasowało − miejsce odizolowane i blisko morza. Uwielbiam wszelkie akweny: oceany, rzeki, jeziora, morze, i trochę o tym śpiewam, trochę o tym piszę muzykę. Dosłownie śpiewam ody do lata. Ogólnie bardzo kocham lato, wodę i przekładam to też na emocje totalnie niezwiązane z latem − na emocje związane z tęsknotą, melancholią i nostalgią. Jestem też bardzo tęskniącym chłopakiem. Jak przechodzę koło jakiegoś budynku, to często łapię się na tym, że zatrzymuję się i myślę: ciekawe, kto kiedyś kładł dane cegły na dane miejsce, jak wyglądał i co później się z nim stało. Jestem zawirowany w takich rzeczach. Łączę to wszystko i wychodzi taki produkt tęskniący, marzący, trochę mocny, ale ogólnie wszystko w klimacie letnim. 

Wydaje mi się, że polska publiczność się rozmarzyła, jest w tym klimacie mocno osadzona.

Piotr: Szczególnie publika OFF-owa, bo wydaje mi się, że publika tego festiwalu bardzo lubi niezależną muzykę indie, dreampopową i shoegaze’ową, która dokładnie o tym traktuje. 

Your name is Poznań, oysterboy, Niemoc, Terrific Sunday, Piotr Kołodyński and…?

Gram też jeszcze w Muchach − co prawda na żywo, ale były wstępne plany, by przy kolejnej płycie coś tam pokomponować z nimi. Ale tak, jestem teraz dosyć zajęty jeśli chodzi o granie sceniczne, co zawsze było moim marzeniem. Trochę mi się zaczął taki full time musician, z czego się mega cieszę i jak tylko mam czas, to chcę kolaborować z ludźmi. Mam nadzieję, że to będzie trwać jak najdłużej. 

Życzę tobie i twoim współtowarzyszom z zespołu wspaniałej zabawy na festiwalu.

Rozm-OFF-a: oysterboy

About Zeen

Power your creative ideas with pixel-perfect design and cutting-edge technology. Create your beautiful website with Zeen now.

Więcej wpisów
I’m (No Longer) a Party Girl. Relacja z koncertu Michelle Gurevich w Gdańsku